Po drodze na bagna zatrzymałem się na postój w pięknym miasteczku El Rocío. W pobliżu było olbrzymie rozlewisko, w którym brodziły flamingi.
Najciekawsze w nim (w miasteczku ma się rozumieć) )było to, że pośród nieźle wyglądających domów, pięknej świątyni, solidnie wykonanego pasażu wzdłuż brzegu rozlewiska z lunetami do poglądania flamingów......w mieście nia ma twardych dróg, ulic, chodników. Po prostu jest wielki piach. Stoją na nim drogie samochody, ale obok jeżdżą konno. Zostały nawet poręcze przed domami do ich przywiązywania. I po tym piachu chodzą ludzie, nawet w trakcie uroczystości, np. ślubu. Całe towarzystwo, rodzina, udają się po ceremonii na wesele do jednej z knajp i wszyscy brodzą w piachu. Panie w szpilkach i strojach wieczorowych, panowie w garniturach...
Zupełnie jakby ktoś i wykradł ten asfalt i nie mogli sobie położyć już nowego...
A do miasteczka z całej Andaluzji zmierzają pielgrzymki od XVI wieku do Matki Bożej, jak w Polsce do Częstochowy na Jasną Górę. Odpust parafialny jest ogromną uroczystością.