Z myślą o wycieczkach w pobliże Malagi oraz do Sewilli i parku Coto de Doñana wypożyczyliśmy samochód. Małe, ale żwawe polo z klimatyzacją.
Zaraz tego dnia po południu postanowiłem rozejrzeć się, czy podobnego miejsca z flamingami nie ma gdzieś bliżej Malagi niż rozlewiska wzdłuż Gwadalkiwiru. Znalazłem w przewodniku na stronie małą miejscowość Fuente de Piedra. Tylko około pięćdziesięciu kilometrów w jedną stronę. Czemu nie spróbować? Ptaszyska miały być.
Obok miejscowości znajduje się rezerwat ścisły wokół jeziora o wymiarach mniej więcej dwa i pół na pięć i pół kilometra . Jest nawet miejsce informacji turystycznej czynne do 20.00. Pojechałem.
Autostrady to dobra rzecz. Naprawdę. W pobliży Malagi na północy, krzyżuje się kilka takich dróg. W kierunku do Sewilli, Granady, Kordoby i Jaenu. Jechałem tą do Sewilli. Dotarłem sprawnie na miejsce.
Gorąc straszliwy do wyjściu z samochodu dał się odczuć. Nie tracą czasu wszedłem do punktu informacji. Miła pani w starszym wieku udzieliła mi odpowiedzi na pytanie gdzie są flamingi. Szkoda, że nie zapytałem także ILE??? No cóż, na przyszłość jakaś nauka z tego zostanie. Z mapką jeziora i znaczkami gdzie ONE mają być wyszedłem. Bez wody. Półtorej godziny chodzenia i ..... rezultat taki sobie. Widziałem naraz więcej zajączków skaczących wzdłuż ścieżki niż TYCH czerwonaków. Ale jakieś zdjęcia, pod słońce, z daleka zrobiłem. Sami Państwo zobaczcie. Gdyby pora roku była inna i panował sezon na ptaki wodne i jezioro nie byłoby tak wyschnięte... to kilka tysięcy machających skrzydłami, z dziobami w wodzie bym zobaczył jak na dłoni.
Tak planowanie ekowyprawy musi być powiązane z właściwymi dla danego regionu porami, kiedy coś ciekawego można naprawdę zobaczyć...