Po drodze z Malagi na wycieczkę do Coto de Doñana postanowiłem odwiedzić Sewillę. Miałem jedno miejsce upatrzone po przeczytaniu podróży kruffeczki Moja Hiszpania - Real Alcázar.
Ostatni raz odwiedzałem królewskie miasto, stolicę Andaluzji na przełomie lipca i sierpnia w 2006 roku. Wtedy zwiedzaliśmy Plaza España i Katedrę krocząc w upale przestronnymi ulicami miasta. Wtedy termometr pokazywał 38 stopni C. Sporo. Pamiętam przyjemny chłód w wnętrzu katedry, oglądanie symbolicznego grobu Krzysztofa Kolumba, złoty ołtarz, figurę Matki Bożej noszonej w procesji na 15 sierpnia. Nie wiedząc pominęliśmy wspaniały pałac królewski Real Alcázar z obrazkami jak ze wspaniałej Alhambry, czy malutkiej Alcazaby w Maladze.
Tym razem to był mój cel. Zostawiłem statyw, żeby nie drażnił ochrony. Kupiłem bilet i wszedłem z moim ogromnym plecakiem Tamrack 10 z półtoralitrową butelką wody w bocznej kieszonce. Udało się. A dalej, dalej było tylko ciekawiej.
Muszę przyznać, że zabytki są bardzo dobrze zachowane. Miejscami lepiej niż w Alhambrze. Warto zobaczyć architekturę w stylu mudejar - łuczki, sklepienia, sadzawki, zdobienia ścian, mozaiki. Miałem dużo czasu poświęcając mój pobyt w mieście wyłącznie na zwiedzanie Real Alcázar. Byłem tu ponad cztery godziny wracając kilkakrotnie w te same miejsca z powodu tłumu zwiedzających i zmieniającego się światła. Cierpliwość jest wskazana w takich miejscach. Trzeba odczekać wiele minut zanim znikną (prawie) wszyscy z pola widzenia. Ale warto. Z pewnością!
Na końcu też kilka zdjęć z otoczenia katedry i jej samej.