Podróż Na motorach przez Himalaje - Pozegnanie z Himalajami



2009-06-21

Nazajutrz po rownie wysmienitym sniadaniu, wyruszylismy w kierunku Jammu. Prawie 300 kilometrow gorskiej drogi okazalo sie trudniejsze niz przewidywalismy – przede wszystkim ze wzgledu na niewyobrazalny ruch – do konwojow wojska dolaczyly bowiem setki cywilnych ciezarowek nie baczacych na nikogo i na nic na drodze. Jakby tego bylo malo, rowniez szczescie przestalo nam dopisywac. Z nieznanych nam po dzis dzien przyczyn, tuz przed granica Kashmiru, Toma Roxy odmowila posluszenstwa – probowalismy wszelkich mozliwych sposobow by zidentyfikowac przynajmniej przyczyne problemu – bezskutecznie. Tu jednak po raz pierwszy cieszylismy sie z obecnosci armii. Powolujac sie na swoje rodzinne koneksje, Pallavi udalo sie przekonac wojskowego mechanika by rzucil okiem na motor. Jednak jako ze w armii budowa silnikow Royal Enfield ogranicza sie do wojskowych modeli 500CC, nikt nie mial wiekszego pojecia o nowszych modelach Thunderbird. Udalo sie natomiast uzgodnic transport maszyny kilkaset kilometrow w strone Jammu, gdzie bez problemow mielismy znalezc serwis rozwiazujacy nasz problem.Zgodnie z indyjskim pojeciem czasu, motor dotarl do miejscowosci Udhampur okolo polnocy zamiast obiecanej 19.

Niewiele wczesniej na miejscu pojawilismy sie my sami – zdecydowalismy sie wiec na zatrzymanie w niewielkim zajezdzie. Podjelismy nastepnie trudna decyzje, ze zgodnie z nasza dewiza ‘jeden za wszystkich, kazdy za siebie’, Tom wraz z wolontariuszem Jackiem zostanie na miejscu by rozwiazac sprawe motoru.