Podróż Na motorach przez Himalaje - Zasypani sniegiem na 5000 mnpm!



2009-06-17

Kolejny dzien, kolejne zmagania – i tym razem mialo byc wszystko latwo i pieknie – niecale 80 km do polozonych na wysokosci ponad 4200mnpm rownin Sarchu. Problem polegal jednak na tym, ze aby tam sie dostac, trzeba bylo przekroczyc prawie pieciotysieczna przelecz Baralacha La. Calkiem dobra nawierzchnia wiodla nas ciagle w gore, do momentu kiedy przekroczyc musielismy sporych rozmiarow strumien – wiekszosci udalo sie to lepiej lub gorzej, niestety Basia zaliczyla wywrotke w niezbyt cieple wody z topniejacego sniegu. Pod Roufem zas, ktory zaoferowal swa pomoc, zalamala sie cienka warstwa zmrozonego sniegu dzieki czemu sam rowniez podzielil los swojej partnerki. Po kilku minutach, juz na drugiej stronie, oboje przebierali zmoczone buty i skarpety w towarzystwie coraz mocniej padajacego sniegu. Gdy oczekiwalismy az nieszczesnicy nieco sie ogrzeja i przygotuja do dalszej wspinaczki, tuz obok zatrzymala sie ciezarowka z paliwem dosc mocno obtluczona z jednej strony. Wyskoczyl z niej kierowca i mieszajac jezyki Hindi i Punjabi z Angielskim zapytal czy przypadkiem nie mamy przy sobie tlenu jako ze jego towarzysz czuje sie bardzo zle – wymiotowal oraz zaslabl prowadzac co doprowadzilo do wywrocenia sie cysterny i stawiania jej z powrotem na kola dzwigiem. Facet rzeczywiscie wygladal jakby byl juz czesciowo w zaswiatach, ale ze w butle tlenowe wyposazeni nie bylismy, podzielilismy sie jedynie naszym zapasem Diamoxu – lokalny kierowca nie mogl skonczyc nam dziekowac, ale w koncu, juz w duzo lepszym nastroju wsiadl do ciezarowki i odjechal w strone ukrytego za gestymi chmurami szczytu.

Gdy ruszylismy, rozpadalo sie juz na tyle dobrze, ze ciezko bylo widziec cokolwiek poza ponad dwumetrowymi zaspami z obu stron drogi. Gdy dotarlismy na czubek Baralacha La, bylismy juz w centrum burzy snieznej, a na dodatek jedna z niewielu ciezarowek na naszej drodze utknela na samym czubku uniemozliwiajac przejazd. Jakby tego bylo malo, niespecjalnej inteligencji kierowca mial wciaz wlaczony silnik czym powodowal topnienie zasp u dolu. My czekajac cierpliwie przytuleni do naszych silnikow, ogrzewajac sie ich cieplem gdy zauwazylismy ze ponad trzymetrowa zaspa jest bliska zawalenia i pogrzebania pod soba ciezarkowki, postanowilismy zaryzykowac i sprobowac przebic sie kilkudziesieciocentymetrowa sciazka pomiedzy pojazdem a przepascia ktorej dna, w srodku burzy snieznej, prozno bylo szukac.

Szczesliwie cala operacja zakonczyla sie pomyslnie, a juz kilka kilometrow ponizej moglismy zatrzymac sie w namiocie lokalnych nomadow, sprobowac rozgrzewajacej herbaty a nawet zakupic uszyte przez nich welniane rekawice czy skarpety. W promieniach wychodzacego zza chmur slonca, osuszajac skarpety i rekawice na silnikach i rurach wydechowych naszych maszyn, doczekalismy przyjazdu Jamesa i ‘znajomych krolika’ ktorzy to musieli czekac dobra godzine na szczycie przeleczy na odblokowanie drogi – jedna z wielu przewag dwoch kolek nad czterema jest to ze mozna sie wcisnac w nawet niewielkie przesmyki.

Dalsza czesc drogi przebiegala przyjemnie i choc pogoda wciaz niespecjalnie sprzyjala, wszystkim humory dopisywaly po zostawieniu za soba Baralacha La. W koncu dotarlismy do konca rownin Sarchu, gdzie w niewielkiej odleglosci rozbitych bylo kilka tymczasowych namiotowych obozowisk oraz niewielka wojskowa baza i drogowy check-post. Co ciekawe, w jedynym blaszanym baraku tuz przy drodze sprzedawano jedynie podlej jakosci lokalny alkohol. Zdecydowanie okrzyknelismy ten punkt na mapie najwyzszym monopolem na swiecie!

W okolicy dowiedzielismy sie, ze tego dnia zaden pojazd nie zjechal z drugiej strony co w polaczeniu z mocno srednimi warunkami atmosferycznymi moze oznaczac nieprzejednosc drog powyzej. Zmuszeni zblizajacym sie zmierzchem, udalismy sie do jednego z obozowisk gdzie postanowilismy przeczekac do rana. Gdy zapadla noc, temperatura spadla ponizej zera co w polaczeniu z gorska atmosfera, silnym wiatrem i coraz mocniej padajacym sniegiem stanowilo obraz niezbyt pozytywnie nastawiajacy do wdrapywania sie na ponad 5-tysieczne przelecze czekajace nas kolejnego dnia.

Ten etap podrozy w ruchomych obrazkach:

http://karino.blox.pl/2009/07/Lords-of-the-Wheels-part-2.html

  • Chilling at the tent
  • Crossing the  gate
  • Crossing the stream
  • Jacek
  • Jezebel
  • Basia i Rouf
  • Basia...
  • Karol, Basia & Rouf heading up the Baralacha La
  • Rouf, Basia
  • Baralacha La
  • Ktoredy??
  • Truck stuck on the pass