2009-04-15

I choć notka ma numer 5, to z tego co pamiętam, pojechaliśmy do Cupertino w drugi dzień zobaczeć jak sie Ma Steve Jobs. Zatem dziś o tym o czym marzyłęm od 15 lat. No, słowo “marzyłem” to za mocno powiedziane, ale byłem, widziałem, Steve’a samochód oraz dom dotykałem…

Porywam się troche na zadanie ponad moje siły, bo i podcasty, videocasty a teraz blog. Dużo tego odemnie. Dużo uzwenętrzniania, dużo może czasem za dużo. Mam wrażenie, że ludzie nie mają czasu ani słuchać, ani oglądać, ani już wogóle czytać, tego co tam sobe w głowie wymyśliłem, ale… chyba to robie przede wszystkim dla siebie, by to co się nie zmieściło w podcaście, szpecjalnie bądź przez przypadek, jakoś zaistniało. Zatem blog, i takie “show notes” do prawie każdego odcinka. Nie wiem czy kiedyś to opublikuje, i choć blog jest nie zastrzeżony, to nikomu narazie nie daje adresu, jak zajdzie, to ok, ale nie będę zawewał świata nikimu nie potrzebnym pisaniem. No niepotrzebnym innym, ale ja czerpie z tego radość.
Bo czymże innym jest pisanie, jak nie radością oopisywania emocji, przeżyć, doznań, oraza tego wszystkeigo co cie spotkało.
Mam, miałem – bo wciąż istnieje, ale zawiesilem go na kołku – mój irlandzki blog. Ale poczułem się zbyt wymagający co do irlandzkiego świata, za dużo w nim goryczy i beznadziejności, i zawiesiłem go na kołku, by ni być posądzony o malkontenctwo i permanentne narzekactwo. I choć mi w Irlandii dobrze, to jakoś bardziej w oczy rzucają się mi ostatnio złe rzeczy, i te z którymi się niezgadzam…

Ale do rzeczy. Apple. Od prawie 15 lat jestem użytkownikiem jabłek. Nie zplamiłem sie nigdy Windowsem bądź Pecetem – co pewnie wytknął bi mi kolega Przemek, mówiąc, zem funboy i gadzeciaż… Ale, Przemek równy gość, choć miał przygode z Apple, ale prezent od żony – iPoda – sprzedał po pól roku, bo nie był “cool”… No, sorki Przmko…;-)

Ale do rzeczy. Cupertino, Steve Jobs, zakup nowego MacBooczka dla małej, cała ta otoczka Silicon Valey, i tego industrialnego oddechu.
Zazdroszcze Jackowi takie towarzystwa. Tego, że pracuje w tamim miejscu, gdzie rodzi się przyszłość. I choć mówił, że presja, że dużo pracy, że czasem ma się dość tego wyścigu szczurów, to jest zadowolony z życia w USA.

Zatem pojechaliśmy do Steva, zobaczeć jak mieszka, ucieszyło mnie, że Jacek tam jeszcze nie był, czyli pierwsze doznania dwójnasób. Dom człowieka, który jest chyba jednym z najbardziej wpływowych osób na świecie, jeśli chodzi o nowe technologie nieczym nie przypomina jego dzieci – produktów. Poczuliśmy się z Jackiem, niczym w Holandii, albo Flandrii, kamieny, parterowy dom, daleki od kartonowo-kubełkowych hyper super designów innych amerykańskich gwiazd. Szok poprzez odmienność – pewnie tak, ale dom i ogród Steva to naprawde coś. Znaczy się dom jak dom, w Europie takich wiele, ale w USA, to rarytas, zabytek, majstrsztyk i coś godnego uwagi. Naprawde obydwoje byliśmy pod wrażeniem. Echh, jak trudno w dzisiejszym świecie być normalny, bo taki dom, poprostu normalny – mamy wrażenie – był. Tia… porobiliśmy kupe fotek, i videocaścik pewnie będzie – czyli wideo, stereo i w kolorze, do tego blog – totalna inwgilacja…

Wcześniej wpadliśmy do garażu, czyli tam, gdzie Woźniak i Jobs składali pierwszego maczka 30 lat temu. Kartonowa chatka, poprostu jedna z wielu. I tyle… Kilka fotek, chłopaki grający czymś dziwnym, słońce, wrażenie, ale brak jakiegoś ducha, coć pewnie nie tylko my tego dnia podjeżdzalismy do tego miajsca i wpatrywaliśmy się s najnormalniejsze drzwi garażowe…

POtem skoczyliśmy na siku do bardzofajnej księgarni w Palo Alto, i po zakup MacBooka. Apple store, sobota dość tłoczny, ale miło było. Pani – Wenzuelka szybko nam poradziła, doradził, że kupując maczka, możemy za free dokupić drukarke, co niniejszym uczyniliśmy. I choć trzeba było za nią zapłacić, to apple obiecało dosłać czek na równowartość zakupu, czyli teoretycznie powinna być za free. Zatem kupno i cale zamiesznaie zajęło nam z poł godzinki, pani skrzętnie chciała nam wcisnąć kilka “bonusów”, ale nie daliśmy się naciągnąć. Cena 1299dolarów plus 8% podatku, więc wyszło troche więcej niż sie spodziewałem, ale JAcek na szczęście, miał dla pracowników MIcrosoftu, zniżke wyskości 5%, więc nie było żle… Zresztą przewrotne to, że pracownicy MS mają zniżki na produkty konkurencji. Zapewnie to tylk odotyczyło Jacka i jemu podobnych, bo dla niewiedzących, Jacenty pracuje nad pakietem MS Office właśnie na maczki…

Zatem Cupertino, obeszliśmy cały Infinitive Loop, potrzeskał mi JAcek fotki, bo nie wiedomo czy wróce tam jeszcze, i prezenty czyli czapeczki oraz koszuleczki i… jak wspomniałem videocast, który pewnie niebawem zmontuje…

Czy jest jakaś magia w słowie APPLE? Nie wiem, ale coś jest w społeczności japkowców, że czują się wyróżnieni, że czują się jakoś bardzoej zżycie ze sprzętem – tylko sprzętem – maszyną bezducha – ale mimo wszystko to jakoś powoduje, po mimo wyzwisk od fanboyów i gadżecierzy, że nie jesteśmy zwykłymi użytownikami komputerów – jesteśmy użytkownikami komuterów marki Apple. A to różnica wielka…

Reasumując, dzień technologiczny bardzo udany – patrząc prawie na wszytko co masz na biurku, to można z dużą dozą prawdopodobności, powiedzieć, że to wszysko zostało wymyślone własnie tam, włąsnie w Silicon Valey, własnie tam, gdzie słońce gorrrące, a nebo zawsze błękitne…

Posłuchajcie, o czym mówiłem…
Day 5

Oraz moźna zobaczeć jak mówiłem...

Viceocast

  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ
  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ
  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ
  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ
  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ
  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ
  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ
  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ
  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ
  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ
  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ
  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ
  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ
  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ
  • Cupertino/Palo alto/Apple HQ