Podróż Trekking wokół Annapurny - dzień restu



Rano Wiśni stan zdrowotny spowodował, że zdecydowaliśmy się zostać na cały dzień w hotelu i dać choremu dojść do siebie. Spokojnie więc śniadanie o 9 i rolax max. Cały dzień przedupczyliśmy na pierdołach – czytanie rozmówek, zabawy aparatem (kolejna czystka zdjęć), odrobina żonglerki, opalanie, pranie, etc.

 

Wczesnym popołudniem przechodzili koło naszego hotel bikersi, którzy rano byli nad Tilicho Peak i mówili, że rano było dość ładnie – niebiesko-zielono i bez chmur, ale jakoś nie rozpływali się w zachwytach. My też po zobaczeniu osławionego Ice Lake podchodzimy z dużym sceptycyzmem do piękna tutejszych jezior. Zresztą, czy można wierzyć komuś kto wybrał się rowerem naokoło Annapurny?

 

Cały dzień rozłożony był na dach nieopodal nas jakiś dziadek, który najwyraźniej przygotowywał się do przejścia na drugą stronę. Dzień zaczynał od spalenia jakichś krzaków, co najwyraźniej jest jakimś rytuałem religijnym, a potem na zmianę spał i modlił się (z książeczką lub młynkiem modlitewnym), z drobnymi przerwami na jedzenie. 

  • tryptyk z dziadkiem
  • wysokie morale
  • tryptyk z dziadkiem
  • tryptyk z dziadkiem