Od dzieciństwa, przez długie lata przewijała się w naszej rodzinie pocztówka z Hallstatt. Wyglądała nierealnie, zwłaszcza w latach 80-tych. Długi czas nie mogłem uwierzyć, że tak piękne miejsce może istnieć. Poźniej nauczyłem się czytać i posługiwać skorowidzem w atlasie, dzięki czemu powoli zaczynałem wierzyć w istnienie tego, dla mnie mitycznego miejsca. Mijały długie lata, aż dopiero teraz nadarzyła się okazja odwiedzić to miejsce. Dla mnie nie była to poprostu wizyta w pięknym miejscu, wpisanym na listę UNESCO. To było znacznie coś więcej, jakby spełnienie dziecięcych marzeń, które w czasach szarego PRL-u były tak bardzo nierealne, że nigdy nie przyszłoby mi wypowiedzieć je na głos.
Największym wyzwaniem w Hallstatt jest zaparkowanie samochodu. Po kilku kółeczkach udało się ok 3 kilometry za miastem. Nie była to jakaś tragedia, po prostu czekał nas spacerek wzdłuż jeziora. Miejsce zaparkowania zdecydowało o kolejności zwiedzania. Pierwszą atrakcją była kopalnia soli. Okazało się, że jest to całkiem logiczna kolejność, bo w trakcie zwiedzania kopalni, sporo dowiedzieliśmy się o samym miasteczku. Największe zaskoczenie jest takie, że do kopalni wjeżdża się kolejką szynową stromo... pod górę :) Nawet jeśli ktoś nie planuje zwiedzać kopalni, to warto wybrać się na przejażdżkę kolejką, żeby podziwiać widok na jezioro. A sama kopalnia? No cóż... do naszej Wieliczki nawet się nie umywa ;) Na dodatek trafiliśmy do grupy z turystami z Azji i chyba nikt im nie powiedział, że to jest trasa turystyczna, a nie metro w Tokio i nie trzeba się tak pchać...
Resztę dnia spędziliśmy w miasteczku, spacerując powoli, oglądając pamiątki, zaglądając w urocze zakątki miasteczka. Jakie wrażenia? Co zostało z dziecięcego wyobrażenia o tym miejscu? Czy czar prysł? Hmm... miejsce jest niewątpliwie warte odwiedzenia, ale jak inne pozostałe miejsca "must see" jest strasznie zadeptane. Tłumy ludzi w ciasnych uliczkach, kolejki do miejsc gdzie są najładniejsze widoki. Co zrobić? Świat się zmniejszył, a ludzi przybyło. Tanie loty, wypożyczalnie samochodów na każdym kroku, szeroka oferta miejsc noclegowych. I wiecie co? Nie będzie lepiej... Ale i tak jestem szczęśliwy że w końcu trafiłem do Hallstatt. Wrzuciłem zdjęcie na portal społecznościowy i chwilę później zadzwoniła do mnie siostra, ze słowami że zrobiłem takie zdjęcie, jak na tej starej pocztówce, która była u babci...