Podróż W krainie szczęśliwych krów - Dzień 5



2019-01-07

Każdego ranka, jak tylko otworzyłem oczy, do mojego pokoju, przez okno zagladał Rotelstein - majestatyczna góra o wysokości 2245 m, samotnie górująca nad okolicą. Codziennie na tarasie, z filiżanką kawy w dłoni witałem się z nią i wzrokiem omiatałem wapienną grań. Góra ta miała w sobie taki magnetyzm, któremu nie byłem w stanie się oprzeć. Ostatniego dnia obudziłem się około 4 rano i w świetle czołówki rozpocząłem mozolne podejście na Rotelstein. Najłatwiejszy odcinek pokonałem w ciemności. Powyżej górnej granicy lasu było już widno. Mogłem skupić się na szlaku i podziwianiu widoków. Przed szczytem byłem dumny z siebie, że w takim tempie udało mi się zdobyć górę. Byłem zaskoczony kiedy z wierzchołka ukazał się kolejny, nieco wyższy i tak wielokrotnie. Zdałem sobie sprawę, że dopiero osiągnąłem główną grań i czeka mnie jeszcze nie lada podejście. Z perspektywy pensjonatu grań wyglądała zupełnie inaczej. W końcu, po pokonaniu ok 1200 m różnicy wysokości stanąłem na szczycie. Widok był oszałamiający. Doliny skąpane były jeszcze w porannej mgle. Pierwszy raz mogłem spojrzeć w kierunku Große Bischofsmütze z podniesioną głową, chociaż Hoher Dachstein niepodzielnie królował w okolicy i do jego wysokości jeszcze trochę mi brakowało. Po sesji fotograficznej musiałem zdecydować jak wracać. Najszybciej było tą samą drogą, ale mój wewnętrzny sprzeciw do chodzenia znanymi ścieżkami zdecydował, że wybrałem zejście do Hofalm. Ruszyłem w dół. Po chwili łatwa ścieżka poprowadziła mnie na stromy piarg, gdzie każdy krok był niespodzianką. Szczęśliwie dotarłem do przełęczy. Spotkałem tam turystów, którzy zamarznięci i zaspani wychodzili z namiotów. Byli mocno zdziwieni, że praktycznie ja już wracam, kiedy oni dopiero przecierają oczy. Nie miałem czasu na dłuższą pogawędkę, ruszyłem dalej. Byłem bardzo zadowolony z wyboru trasy. Była nieco dłuższa, za to bardzo malownicza. Kiedy miałem Hofalm w zasięgu wzroku zadzwoniłem po Anię z prośbą o podwózkę. W ten sposób zdążyłem wrócić do pensjonatu na śniadanie.

Dziewczyny też nabrały ochoty na wędrówkę, ale one wolą schodzić niż się wspinać. Mieliśmy jeszcze zamiar rzucić okiem na Filzmoos z góry, ale akurat tego dnia kolejka była nieczynna. W okolicy mieliśmy do wyboru Schladming lub Wargain. Wybraliśmy drugą lokalizację ze względu na mnogość atrakcji dla dzieci. Można pozazdrościć jak funkcjonują ośrodki narciarskie w Austrii, w środku lata. Na górze czekała nas ścieżka przyrodnicza dotycząca pszczół, wodny plac zabaw, z urządzeniami typu zastawki, śruby Archimedesa, pompy itd., małpi gaj, tratwy, które przeciąga się po linie na drugą stronę jeziorka. Istny raj dla dzieci i całych rodzin. Czas nam szybko mijał na zabawie. Żeby jak najdłużej nacieszyć się alpejskim i widokami zdecydowaliśmy się na zejście do miasteczka pieszo.

Tydzień a Alpach szybko minął. Czy był to udany wybór na letni urlop? Chyba tak, skoro Magda szuka miejscówki w Alpach na całe dwa tygodnie J

  • P8060679
  • P8060684
  • P8060688
  • P8060689
  • P8060700
  • P8060704
  • P8060710
  • P8060711
  • P8060713
  • P8060715
  • P8060716
  • P8060720
  • P8060723
  • P8060724
  • P8060726
  • P8060727
  • P8060729
  • P8060737
  • P8060742
  • P8060746
  • P8060753