Gdyby tak dotrzeć na koniec Europy?
Tylko który?
Najlepiej taki najbardziej oczywisty.
Czyli taki:
„Aqui, onde a terra se acaba e o mar começa.” („Gdzie ląd się kończy, a morze zaczyna”).
Taki można znaleźć np. w Portugalia. W innych krajach też, ale ten portugalski nada się najlepiej, ponieważ do czasów średniowiecza był też uznawany za koniec świata.
Podróż na koniec świata? Czemu nie...
Mogłoby to być takie proste, gdyby nie Mikołaj Kopernik, Vasco da Game i Krzysztof Kolumb razem wzięci. Zachciało im się odkrywać to i owo, w skutek czego możemy zapomnieć o końcu świata. Na szczęście koniec Europy jest nadal osiągalny. A jaki urokliwy i jaki urozmaicony. To właśnie klify, zdecydowanie bardziej niż plaże uzmysławiają granice kontynentu. A gdy zamiast morza mamy ocean, wrażenie potęguję się. Przykład Portugalii jest w tym przypadku korzystny, ponieważ możemy przyjrzeć się różnym obliczom kontynentalnego końca. Mogą być złote plaże oblewane przez ciepłe wody na południu, mogą być strome klify smagane wiecznymi wiatrami, przy których zmieniają się ciepłe i zimne prądy; możemy oglądać wybrzeże otoczone zimnymi wodami na zachodzie albo klify uderzane przez rekordowe fale
Trafiły się tanie bilety do Faro. Postanawiamy polecieć na urlop do Portugalii i tam wynająć samochód, aby zobaczyć jak najwięcej. Nie chcieliśmy ograniczyć się do jednego regionu. Odezwała się ta ciągła potrzeba bycia w drodze...