Noc spędzamy na prawdziwej nowozelandzkiej farmie. Klucze do domku (4 sypialnie, łazienka, pralnia, kuchnia + produkty na poranne śniadanie) gospodyni zostawiła nam pod wycieraczką
Jest to najbardziej klimatyczne miejsce jakie widzieliśmy – wszystkie gniazdka ebonitowe, na kanapach narzuty.
A rano, jeszcze przed śniadaniem córka zbiega z pagórka, żeby zdążyć na karmienie świnek, koni, krówek i lamy.
Tu mała uwaga na temat odpadów w kraju Kiwi. Jeśli myślisz, że sortując śmieci i zbierając PETy jesteś „Eco”, to informuję, że daleko Ci do mieszkańców NZ, którzy albo są mistrzami recyklingu, albo też nie mają serca wyrzucać czegoś, co jeszcze „przydasię”
Dla przykładu - blacha falista najpierw będzie stanowiła pokrycie dachu, potem (jak już nie będzie szczelna) pójdzie na ściany szopy, jeszcze później to będzie kawał płotu, a na końcu (ale tego wcale nie jestem pewny!) wycięta w serduszko i pomalowana wyląduje na trawniku jako ozdobnik. Widzieliśmy dziesiątki przykładów nadawania drugiego życia przedmiotom, które z pozoru już do niczego się na nadają.
Jesteś posiadaczem starej ciężarówki, ale nie masz gdzie mieszkać? Parę desek, gwoździe, spawarka, jakieś stare okno i VOILA! A może nie masz gdzie przenocować rodziny i/lub turystów? Przygotuj zestaw sprzętu mniej więcej jak wyżej i ciesz się efektem.
Klapki w niemodnym w tym sezonie kolorze? Powieś na płocie. Może komuś się przydadzą, albo chociaż zmienią kolor od słońca! Nie jestem pewien czy to tak samo działa z obuwiem bardziej zimowym, ale - sądząc po mijanych płotach - chyba tak…
Nie miałem w planie Waitomo Glowworm Caves, bo wcześniej czytałem recenzje i poza oczywistymi typu „WOW” zaskakująco dużo było takich „nie opłacało się jak za takie pieniądze”.
Tymczasem po zmianach planu mamy cały poranek do zagospodarowania – kupujemy więc jakiś Mega Upgrade Combo Family Ticket – wychodzi całkiem przyzwoicie za pakiet Waitomo + Aranui. Jedyny kłopot jest taki, że są wolne miejsca za 2 godziny. Zdążymy do Mangapohue Natural Bridge, ale do wodospadu Marokopa już nie.
Mangapohue jest naturalnym tunelem wyrzeźbionym w skale przez rzekę. Niestety – jedyne zdjęcia jakie mamy są robione w deszczu.
Jaskinia Aranui – szata naciekowa piękna – dość podobna zresztą do naszej Niedźwiedziej w Kletnie
Natomiast Waitomo jest jedyne w swoim rodzaju. Sklepienie jaskini zasiedlają skupiska muchówki, która delikatnie świecąc na niebiesko wabi drobne owady w swoje lepkie nici.
Początek nie jest zachęcający - zaczynamy od zejścia do podziemnych korytarzy i wydaje się, że jest tu zdecydowanie więcej ludzi niż powinno być. Grupy przechodzą między poszczególnymi salami słuchając przewodniczki/ka opowiadającego o historii i biologii miejsca, ale ponieważ dzieli je czasem 5-10 metrów, to wzajemnie sobie przeszkadzają.
Potem schodzimy jeszcze niżej do łodzi, którymi wpływa się do głębszych komór jaskini, gdzie żyje muchówka.
I tu los się do nas uśmiecha… Nasza grupa nie mieści się do podstawionej łodzi. Musimy czekać na następną.
Mamy dodatkowe kilka minut w trakcie których oczy przyzwyczajają się do mroku i tak – to nie złudzenie – dostrzegamy niebieskie punkciki już tam gdzie teraz stoimy. Co prawda jest ich mało, a i mrok nie jest zupełny, ale dzięki tej dodatkowej przerwie lepiej będziemy wszystko widzieli potem.
Płyniemy w kompletnych ciemnościach i w zupełnej ciszy, a nad nami na podobieństwo gwiazd na ciemnym niebie ale dużo bardziej gęste wyrastają błękitne „gwiazdozbiory”..
Zdjęć nie wolno robić, więc wklejam takie z folderu.
Wszystko to trąci magią, ale trwa parę minut i już wysiadamy z łodzi. Mimo to, według mnie punkt absolutnie obowiązkowy!