Podróż Maltańskie impresje - Dzień 7



Dzień zaczynamy od spełnienia jednego z naszych marzeń czyli spacer po Mdinie wczesnym rankiem. Jest magicznie. Potem postanawiamy sprawdzić czy aby nie uda się dzisiaj popłynąć do Blue Grotto. Niestety stan morza bez zmian. Potem jedziemy wzdłuż klifów Dingli. Mimo, że są bardziej popularne od klifów na Gozo to moim zdaniem mniej spektakularne. Odbijamy do Buskett Gardens. Jest to niewielki las, który dla maltańczyków jest ogromną atrakcją bo to jedyny obszar zadrzewiony w tym państwie. My jesteśmy rozczarowani bo na tle innych atrakcji jakie oferuje Malta ta wypada blado i nie zmienia tego fakt, że w tym lesie oprócz świerków i dębów rosną też pomarańcze.

Następnie odnajdujemy Clapham Junction - tajemnicze koleiny. To największa zagadka Malty. Nie wiadomo z jakiego okresu pochodzą koleiny, nie jest też do końca jasne, jakie było ich przeznaczenie. Teorii jest wiele począwszy od neolitycznych środków transportu a skończywszy na kosmitach. Ich nagromadzenie w tym miejscu jest tak duże, że wyglądają jak duży węzeł kolejowy stąd też ktoś wpadł na pomysł by miejsce to nazwać Clapham Junction jak najbardziej ruchliwą stację kolejową w Londynie.

Potem skręcamy w zupełnie podrzędną drogę bo zachciało nam się Malty takiej z dala od utartych szlaków turystycznych. Po kilkuset metrach zaczynam żałować mojej zachcianki bo droga jest wąska a po obydwu stronach są wysokie kamienne murki. Mam wrażenie, że przeciskam się na grubość lakieru. Nawet wolę nie myśleć co będzie jak ktoś będzie jechał z naprzeciwka. Jakie jest moje zdziwienie jak przed jednym z domów widzę dużą ciężarówkę. Jak ona tu dojechała skoro to jedyna droga??? Mam wrażenie, że mógłby się jeszcze wiele nauczyć od Maltańczyków jeżeli chodzi o jazdę samochodem zwłaszcza takim z kierownicą po prawej stronie. Po kilku kilometrach docieramy do wioski Tal-Lunżjata. Można tu spotkać osiołka zaprzęgniętego w dwukołowy wózek, stare samochody i mały kościółek, który jest największym zaskoczeniem. Przecież na Malcie każda miejscowość nawet mała wioska ma ogromny kościół… Wracamy tą samą drogą stąd jedziemy w napięciu nasłuchując z której strony zarysujemy o kamienny mur nasz samochód. Samochód wychodzi bez szwanku, jedyne rysy pozostały na mojej psychice.

Po drodze przypominamy sobie, że odgrażaliśmy się, że wrócimy jeszcze do pewnego lokalu w Rabacie. Jest godzina 14 więc dzisiaj musi się udać. Il Baxa bo tak się nazywa ta maltańska restauracja jest prowadzona przez dwóch brodatych braci(?), z których jeden pilnuje sali a drugi osobiście przyrządza wszystkie dania. Smacznie, tanio i w przesympatycznej atmosferze. Po obiedzie spacerujemy po Rabacie, który choć ładny jest niedoceniany. Zapewne przez bliskość Mdiny pozostaje w jej cieniu. Jadąc z Rabatu przystajemy by spojrzeć jak nam się wydaje ostatni raz na mury Mdiny. Potem się okazało, że ostatni raz mieliśmy okazję oglądać Mdinę z okien samolotu odlatując z Malty. 

  • Mdina
  • Brama Główna Mdiny
  • Mdina
  • Mdina o poranku
  • Mdina o poranku
  • Mdina o poranku
  • Mdina o poranku
  • Mdina o poranku
  • Mdina o poranku
  • Mdina o poranku
  • Mdina o poranku
  • w oczekiwaniu na klientów
  • Klify Dingli
  • Clapham Junction
  • Clapham Junction
  • Klify Dingli
  • Klify Dingli
  • Klify Dingli
  • Klify Dingli
  • Dawnej Malty czar
  • Tal-Lunżjata
  • Rabat
  • Rabat
  • Slow- motto życiowe Maltańczyków
  • Mdina
  • Dawnej Malty czar