Do Ourgli było niedaleko i dojechaliśmy do miasta o 8 rano.
Tu mieliśmy wyznaczone spotkanie z naszym organizatorem, z którym mieliśmy wyjechać do parku narodowego w Djanet.
Dodam tylko, że wstępne warunki wyjazdu Gosia miała już obgadane internetowo, teraz mieliśmy się spotkać i obgadać szczegóły wyjazdu.
Cena wynosiła 135 euro za osobę, na 5 dni, wyjazd terenówkami z napędem na 4 koła.
Czekając na spotkanie pokręciliśmy się trochę po okolicznych uliczkach, zrobiliśmy drobne zakupy. Z gazet dowiedzieliśmy się, kto wygrał wybory w USA.
Temp. w południe 24 stopnie.
Przewodnik z całą ekipą przyjechał około południa, obgadaliśmy szczegóły wyprawy i pojechaliśmy gdzieś na przedmieścia miasta, gdzie czekaliśmy do popołudnia na decyzję policji i zgodę na nasz przejazd do Djanet.
Korzystając z wolnego czasu zrobiliśmy porządek w samochodzie. Ludzie przewodnika poczęstowali nas algierską herbatą – mocna i słodka, ale dobra. Podziwiamy pierwszą dużą wydmę i małe stado wielbłądów wyścigowych w zagrodzie.
W międzyczasie nasz przewodnik zabrał Piotra aby ten podpisał stosowne papiery, czyli permint, odciskiem palca wskazującego lewej ręki.
W trakcie rozmów zrezygnowaliśmy z wyżywienia w czasie pobytu w parku, bo mieliśmy swoje. Nie wiem czy to był dobry pomysł, bo na wysokość opłaty za wyjazd pewnie za bardzo nie wpłynął, a jak się później okazało zabraliśmy ze sobą za mało wyżywienia jak i wody.
Przewodnik wrócił z papierami po południu i mogliśmy jechać dalej. Jego firma ufundowała nam również dzisiaj nocleg w hotelu, należącym do jakiejś kompani naftowej, mieścił się w Hasim al Musud. Było nam bardzo miło. Tym bardziej, że hotel był bardzo luksusowy i jeszcze dostaliśmy kolację.
Na czas przejazdu do Djanet mieliśmy przydzielonego Tuarega, Sarima, naszego pomocnika i przewodnika, chociaż w trakcie dalszej podróży okazało się, że nie był on dla nas żadną pomocą w kontaktach z policją i żandarmerią, które właśnie miały się zacząć. Nie pomogły też papiery ze zgodą na wjazd do parku narodowego Tassili.
Poszliśmy szybko spać, bo następnego dnia mieliśmy do przejechania 1000 kilometrów.