Taormina, przez dekady uważana za najpięknieszą miejscowośc na Sycylii (śmiem sądzić, że autorzy tych słów nigdy nie widzieli Palermo), dla mnie była luksusowo nadmorskim deptakiem, pełnym przeuroczych, brzuchatch balkoników i snobistycznych sklepików, ale raczej niczym więcej.
Godna najwyższej uwagi jest secesyjna stacja kolejowa w Giardini Naxos, skąd busikiem wjeżdża się na szczyt Taorminy, zachwycające są widoki na zatokę z teatru greckiego, rozkosznie pachną drzewka cytrynowe i doprawdy nie wiem czemu oczekiwałam sama przed sobą na jakieś ochy i achy na zdecydowanie większą skalę.
Może po prostu Taormina mieści się w kategorii pierwszych zachwytów, a stare, włoskie wyjadaczki robią się trochę zblazowane na widok i gajów pomarańczowych i strelicji w rozkwicie i chcą więcej, same nie wiedząc, czym to więcej miałoby być.
Chyba muszę odwiedzić ją przed sezonem, może to tylko wszechobecni turyści rozpraszają czar miejscowości. Zdecydownie jednak polecam wszystkim, którzy nie mają głów naszpikowanych relacjami podróżników z dwóch ostatnich stuleci i pełni świeżego, nieskalanego tekstami spojrzenia gotowi są zanurzyć się w pięknie.