Lubię wyjazdy podczas których nie muszę zaczynać i kończyć dnia od śledzenia prognoz pogody. Wydawało mi się, że Rumunia w lecie to raczej pod względem pogodowym bezpieczny kierunek. Wyjazd przesunąłem o tydzień bo upały w Rumunii panowały jeszcze bardziej uciążliwe niż w Polsce a zwiedzanie bukowińskich monastyrów bądź transylwańskich miasteczek w 40 stopniowym upale mogłoby być ciężkie do zniesienia. Ale teraz prognozy były wręcz wymarzone: 22-25°C, do tego słonecznie. Idealnie.
Do Rumunii docieramy szybko. Choć nie było łatwo, to udało nam się oprzeć pokusie postoju w tokajskich winnicach przez które przejeżdżaliśmy. Tę przyjemność postanowiliśmy zostawić sobie na drogę powrotną. Już pierwsze kilometry naszej podróży przez Rumunię obalają wszystkie stereotypy, które funkcjonują w wyobraźni Polaków o tym kraju. Zamiast biedy, dziurawych dróg i wszechobecnych dacii możemy podziwiać wioski pełne pałaców (tak chyba powinno się określać te ogromne domy w bardzo oryginalnym stylu), najnowsze modele luksusowych samochodów jeżdżące po bardzo dobrych drogach. Nic się nie zgadzało z naszymi wyobrażeniami o tym kraju. Wprawdzie im dalej w głąb Rumunii tym częściej można spotkać na drogach dacię, domy stają się uboższe a i zdarzają się drogi o gorszej nawierzchni ale pierwsze wrażenie jest ogromne.
Maramuresz bo od tego regionu Rumuni zaczynamy zaskakuje nas jeszcze ludźmi na ulicach. Wszyscy w kolorowych, ludowych strojach (choć kolory tych strojów stają się wraz z wiekiem osoby, która go nosi coraz bardziej stonowane aż do czerni w przypadku osób starszych). Jest to tutaj naturalne i bardzo powszechne. Tak jest we wszystkich miasteczkach i wioskach w każdą niedzielę. Co chwilę mijamy orszak weselny, w którym młoda para ubrana oczywiście na ludowo jedzie w kabriolecie BMW bądź Audi. Miejscowi nie pozwalają nam biernie przyglądać się z boku, ruszają do nas z półmiskami pełnymi ciast i alkoholem…
Jak już udaje nam się dojść do siebie po takim przywitaniu w Rumunii udajemy się do Săpânțy gdzie znajduje się jeden z najbardziej oryginalnych cmentarzy na świecie. W Maramureszu nawet na cmentarzu jest radośnie. Wesoły Cmentarz w Sapancie to kilkaset błękitnych krzyży z obrazkami i epitafiami komentującymi zawód, cechy charakteru i przyzwyczajenia nieboszczyka, a także sposób, w jaki zginął. Może to i sztuka naiwna ale jaka urocza. Największą atrakcją Maramureszu oprócz Wesołego Cmentarza są zabytkowe drewniane cerkwie z charakterystycznymi strzelistymi wieżami. Budowniczy prześcigali się w stawianiu coraz wyższych i smuklejszych wież sięgających nieba Najcenniejsze zostały wpisane na listę UNESCO. Przejeżdżamy przez wioski Bârsana, Rozavlea, Ieud, Bogdan Vodă a w każdej zabytkowa cerkiew, bogato rzeźbione bramy wjazdowe, ludzie w strojach ludowych i kolejne wesela. Zostawiamy wesoły i kolorowy Maramuresz w dole bo na koniec dnia podjeżdżamy pod Przełęcz Prislop, miejsce magiczne rozdzielające Maramuresz od Bukowiny. Czar tego miejsca trochę przyćmił widok pobojowiska po festynie który odbywał się tu popołudniu.