Ostatni odcinek, który miałem pokonać, to dostać się do Bari – hostelu Olive Tree, gdzie miałem zarezerwowany nocleg do końca pobytu. Dojechałem pociągiem - wygodnie, chociaż dosyć długo jak na tak krótką trasę. Hostel oddalony jest od stacji w odległości krótkiego spaceru. Na miejscu przywitała mnie Ornella i wszystko dokładnie objaśniła – jak funkcjonuje hostel, gdzie pójść coś zjeść, a gdzie wypić i co koniecznie zobaczyć. Po szybkim prysznicu wyruszyłem „na miasto”, żeby zaspokoić głód (od rana byłem tylko na owocach). Była 19, a Ornella przestrzegała mnie, że jest za wcześnie na kolację i restauracje będą zamknięte. Na szybko poleciła mi focaccierę. Znalazłem lokal chyba bardziej po węchu niż wg mapki. Odstałem swoje w ogonku, ale za to dostałem pyszną, gorącą focaccię wielkości dużej pizzy z pomidorami i oliwkami (za 1 €). Miała to być przystawka, ale po zjedzeniu całej stwierdziłem, że więcej nie dam rady nic wcisnąć. Okrężną drogą wróciłem do hostelu. Bari tętniło życiem, w każdym zaułku było mnóstwo bawiących się osób w każdym wieku. Ja miałem dość atrakcji na dzień dzisiejszy. Mieszkałem z grupą młodzieży z Rumuni, a najbliższym sąsiadem z pierwszego piętra okazał się Japończyk, mieszkający we Francji – Taro. Wyczerpany spałem do rana nie zważywszy na głośne pochrapywanie sublokatorów.
Podróż Jesienna Apulia - Dzień 2 - Bari
2015-11-12