Powitała mnie z otwartymi ramionami Anita i słowami „you are alive!”. Zaprosiła na recepcję i zanim wydała klucz dokładnie przepytała mnie z moich przygód. Poprosiłem ją jeszcze, żeby poleciła coś w okolicy na dzień jutrzejszy, bo samolot miałem dopiero wieczorem. Była w swoim żywiole – zaczęła zakreślać na mapie kółka i dokładnie objaśniać co i gdzie. Poczynając od wieczornego festiwalu ulicznego w sąsiedniej wsi, poprzez zagubione urocze, górskie wioski, piękne jeziora gdzieś w górach, miasteczka nad Jez. Iseo... atrakcji co najmniej na tydzień. Wieczorem ponownie wybrałem się do zamku, żeby podziwiać nocną panoramę Breno.
Podróż Adamello i Vallcamonica - Z powrotem w Breno
2015-09-09