Spędzamy w malowniczej miejscowości Loutro. Do miejscowości tej można dopłynąć jedynie promem lub dojść pieszo, górskim szlakiem. W Loutro nie ma dróg, jezdni. Cała zabudowa to usytuowane na wzgórzu hoteliki (białe domki z niebieskimi okiennicami) i restauracje na niewielkim odcinku wzdłuż zatoki. W Loutro jest pięknie i nudno, ale tego właśnie potrzebujemy, aby wyleczyć zakwasy po pokonaniu Samarii. Do dyspozycji mamy pokoje z wielkimi tarasami, tawerny z wyśmienitym kreteńskim jedzeniem i wspaniałą obsługą, maleńką kamienistą plażę i krystalicznie czystą wodę.
Jako, że jest to wyprawa fotograficzna, muszą być i warsztaty. Tym razem fotografia gwiazd. Ciekawe wyzwanie, nigdy gwiazd nie robiłam, więc ochoczo zgłaszam swój udział. Umówieni jesteśmy na zbiórkę o 4.00 w nocy, oczywiście w sprzyjających warunkach atmosferycznych. Nastawiam budzik na 3.50, w nocy ulewny deszcz, myślę, nici z sesji. Jednak ku mojemu zdziwieniu o umówionej godzinie jest piękne gwiaździste niebo. W miejscu zbiórki korzystamy z ostatnich rad Piotra, ustawiamy aparaty i ruszamy. Zerkamy w górę i …. chmury, ani jednej gwiazdki. Mimo wszystko postanawiamy iść na plener i czekać na łaskawość niebios. Niestety nie doczekaliśmy się, pogoda tego dnia nam nie sprzyja. Nauczyłam się jednak (w teorii) jak należy robić zdjęcia gwiazd.
Wschód słońca, tego dnia też nie jest jakiś spektakularny. Na moment chmury robią okienko, aby wynagrodzić nam trud porannego wstawania.