Bardzo intensywny dzień. Pobudka o 4 w nocy i przejazd do Wąwozu Samaria. Tam mamy około 11 godzin na przejście całej trasy która liczy 16km. Czasu na przejście mamy bardzo dużo, ponieważ jest to wyprawa fotograficzna, mamy więc mieć warunki do profesjonalnego pstrykania zdjęć. Dodatkową atrakcją jest bagaż, tj raczej jego skromna część. Oprócz sprzętu do fotografowania, musimy wziąć tylko niezbędne rzeczy, odzież, kosmetyki itp. na kolejne dwa dni. Nasz główny bagaż zostaje w hotelu, a my wracamy do niego w ostatnim dniu.
Wejście do wąwozu jest na wysokości 1235 m n.p.m, schodzi się po nierównych kamiennych schodach. Widoki są przepiękne. Szczyty gór podświetlone porannym słońcem. Widoki w sam raz na poranną sesję. Im dalej w dół, tym rzadziej sięgamy po aparaty, zmęczenie robi swoje. W miejscu, gdzie wąwóz tworzy rozpadlina szerokości 3,5m, ja nie mam prawie zdjęć. Skupiłam się na podziwianiu krajobrazów oraz na patrzeniu pod nogi. Ostatnie kilometry to kamienista droga, na której łatwo wypadek, o czym przekonała się dwukrotnie jedna z uczestniczek naszej wyprawy.
Na terenie wąwozu nie ma punktów gastronomicznych, co jakiś czas znajdują się ujęcia wody pitnej. Trzeba mieć swój pojemnik na wodę, który uzupełnia się z naturalnych cieków wodnych rozmieszczonych co 2-3 kilometry.
Podsumowując Wąwóz Samaria jest rzeczywiście fenomenem przyrodniczym. Mimo długiej trasy, jest do przejścia przez osoby w różnym wieku. Na pewno pogoda i temperatura mają duże znaczenie. Ja byłam w październiku, więc temperatura w okolicach 23st C była jak najbardziej odpowiednia.
W miejscowości Agia Roumeli, na końcu trasy wąwozu Samaria wsiadamy na prom i płyniemy na miejsce kolejnej części warsztatów.