Wypoczęci, zrelaksowani, bo tu żarty skończyły. Chwilę po opuszczeniu śluzy znaleźliśmy się na Wiśle. Lornetki poszły w ruch w celu wypatrywania znaków. Widoki paskudne, brzegi poobsuwane. Co Chwile znaki nakazują nam zmianębrzegu. Miejscami mamy około 70 cm wody. Załoga „Wików morskich” płynęła pierwsza i wpadła na łachę ale pomocy nie chcieli. Kręciliśmy się w kółko a ich zaczęło znosić ku brzegowi ale ile można. Mimo że nie chcieli naszej pomocy ustalamy plan aby podpłynąć do nich rzucić im linę i wyciągnąć na głębszą wodę. Nasza łódź jest mniejsza i ruszamy. Podpływamy, rzucam im linę i wyciągamy. Na głębszą wodę. Powolutku zbliżamy się do Tczewa. Zastanawiam sie czy nadal Wisła jest królową rzek.
Po zameldowaniu idziemy na tczewską starówkę. Jemy bardzo smaczny obiad w Restauracji Mocca- polecam. Starówka i promenada nad Wisłą robi na nas bardzo dobre wrażenie. Natomiast nad ranem naszym oczom ukazała się piękna unosząca się nad wodą mgła. To był jeden moment kiedy Wisła mi się podobała.
Przystań w Tczewie ma jeden minus, nie można korzystać z toalet 24 godz. na dobę, pomimo ze przydzielono nam kod do toalet. Rano budynek był zamknięty.