Historia Majorki to ciągła okupacja. Fenicjanie, Grecy, Kartagińczycy i Rzymianie. Nawet Wandalowie i Wizygoci, którzy podbici zostali przez Arabów. Później Aragończycy i Hiszpanie. Teraz okupują ją turyści, zwłaszcza nie cierpiący na reumatyzm i zasobni w euro Niemcy oraz bogatsi od nich, bo emeryturę pobierający w funtach, Brytyjczycy. Są oni na górze rankingu wynajmujących na czas dłuższy, a nawet posiadającymi tu własne mieszkania obcokrajowcami. Ale kto tu jest u siebie? Bo choć przynależność terytorialna jest jednoznaczna, Majorka należy do Hiszpanii, to jednak mocno upominają się o nią Katalończycy, a przecież Katalonia, choć uznana za terytorium autonomiczne, jest też częścią Hiszpanii. Pretensje Katalonii do Majorki znajdują odzwierciedlenia w obowiązujących na wyspie językach: hiszpańskim i katalońskim.
Majorka to pomimo obiegowej opinii nie tylko plaże i dyskoteki. Piękna przyroda, pogodne niebo i przyjazne temperatury. Wspaniała architektura, gotyk z elementami wzorców mauretańskich i pyszne jedzenie.
Symbolem Majorki jest i katedra w Palma de Mallorca i zielona jaszczurka - salamandra majorkańska. Typową pamiątką z Majorki są gliniane gwizdki - zaklinacze wiatru tramuntana, który wg wierzeń powoduje szaleństwo. Takich gwizdków używali młodzieńcy oświadczający się wybrance. Zamiast zaręczynowego pierścionka, a może zanim go dostała, aby nie narażać się na niepotrzebne koszty, chłopak ofiarowywał dziewczynie glinianą piszczałkę. Jeśli ona skorzysta z niej i zagwiżdże to znak, że został przyjęty. Typowy Majorkańczyk mimo, że mieszkańcem wyspy jest, często nie widział morza, bo nie opuszczał bez potrzeby swojej miejscowości. W każdej był targ na którym mógł kupić wszystko, czego potrzebował. Po co miał więc jeździć nad morze?
Prawdziwym skarbem wyspy są słodkie migdały, których drzewka pięknie kwitną właśnie na przełomie kwietnia i maja. Wyrabia się z nich olejek migdałowy, który wykorzystywany jest w kosmetyce. Podobno działa jak najlepszy lifting, nie tylko nie dopuszcza do powstawania nowych zmarszczek, ale i likwiduje, no może spłyca te które już są. Oczywiście przywiozłam:). Rośnie tu również lentyszek, krzew z którego produkuje się wykałaczki, a jego liście nasączone są olejkiem miętowym, dlatego mieszkańcy wyspy nie potrzebują pasty do zębów:)
Majorkańczycy zawsze bali się chorób, czego doświadczył Fryderyk Chopin. Do tej pory gdy ktoś kichnie mówią "na zdrowie" ale zaraz dodają "Jezus", bo kichający roznosi bakterie, a wezwanie imienia boskiego ma chronić przed ewentualną chorobą. Kiedy witają się, do słów powitania dodają często epitety. I brzmi to tak" Witaj piękna przyjaciółko" albo "cześć przystojny kolego".
Nie nauczyłam się niestety hiszpańskiego pożegnania, ale chciałabym powiedzieć: Żegnaj piękna Majorko! Do zobaczenia kiedyś!