Manila Manila Manila , trochę słyszałem o tym mieście … dlatego po wylądowaniu od razu chcieliśmy jechać do Angeles City:) Przy lądowaniu zaś coś gruchnęło , śmialiśmy się że najprawdopodobniej chłopaki z Manili podłożyli kamień na nasz pas do lądowania. Po zatrzymaniu samolotu usłyszeliśmy zaś dźwięk jakby ktoś coś piłował, pomyśleliśmy ponownie o chłopakach z Manili, że na pewno już nie mogą się doczekać nowy białych portfeli więc piłują samolot żeby dostać się do środka. Nasza ułańska fantazja zaprowadziła nas jeszcze dalej. Oczami wyobraźni widzieliśmy już jak czekają na nas oparci o barierki. Faktycznie stali ale było na tyle daleko, że w sumie nie stwierdzono kto i po co … a chomik w głowie wciąż biegnie w kole nakręcającym wyobraźnię:) Podczas gdy reszta leciała w sandałach ja asekuracyjnie leciałem w butach żeby ewentualnie szybciej uciekać. Dobra bierzemy taxę i jedziemy na przystanek autobusowy i od razu jedziemy do Angeles City (140pesso =9zł).Szybo kupujemy bilet bo zaraz odjazd, zdejmuję plecak żeby go zapakować do luku bagażowego.No stoję dwa metry od niego ale jeden kolo z obsługi bierze ode mnie bagaż i go tam wkłada, kupuję wodę ,wchodzę do środka , siadam z tyłu , i po chwili pojawia się ręka która mówi zapłać. Zapłaciłem już za bilet , nie wiem o co chodzi bo ręka nie umie za bardzo wytłumaczyć mówi tylko „zapłać 5 pesso” . Jestem tu nowy, zmieszany, zmęczony , nie rozumiem ,w stresie nie mogę obliczyć ile to jest 5 pesso, mam dać? Jeras mówi że nie…Ale Jeras nie mówi jak odpędzić rękę. Więc mówię że ja w ogóle nie wiem za co mam niby płacić. Dziewczyna obok mówi od niechcenia „ baggage boy” … no żesz w mordę, za to że wziął ode mnie mój bagaż i go położył w luku, mimo, że go o to nie prosiłem. Dobra dam te 5 pesoo przecież to 25 groszy jak się okazało , i co ?...”Jeszcze dla kolegi 5 pesso”:) . Tak czy siak są to oczywiście marne grosze dla nas, ale nie powinno się dawać im tak naciągać. Ale skoro już nieświadomie skorzystałem z ich świetnej fachowej usługi bez której sam bym sobie nie dał rady to lepiej zapłacić aniżeli później ocknąć się bez swojego bagażu na ostatnim przystanku. Wysiedliśmy w Angeles City od razu wsiedliśmy do jeepneya który zawiózł nas na BaliBago – tam było trochę hoteli do wyboru. Od razu dzieci do nas przybiegły , roześmiane zaczęły rapować na mój widok i skakać wokół nas, pytać skąd jesteśmy śmieszne sympatycz…skurwole dobierające się do saszetek, złapałem jednego na gorącym i odpędziłem.Drugi jeszcze chwilę postał, z pod pachy wyjął torbę z klejem sztachnął się i sobie poszedł. Weszliśmy do Hotelu Natalia który ma duże przeszklone drzwi i ogólnie cały jest przeszklony , dzieci wracały co chwila patrząc na nas przez szybę wyglądało to jak z jakiegoś filmu o zombie … to nie dzieci to zombie boye …Jeremi podaj mnie ino shotgun… Zostajemy w Hotelu Natalia (pokój 4os/2400pesso =160:4=40zł). Wychodzimy na miasto , małe szamanko ze straganu potem znajdujemy tylko jedno otwarte biuro podróży z którego musieliśmy skorzystać żeby dostać się na drugi dzień do Wulkanu Pinatubo.(2600pesso za osobę =170zł). W mieście rozpusty to co zwykle… normalka, podstarzali biali Panowie szturmują okoliczne domy uciech , dziewczyny zaś stoją we wrotach zapraszając / nagabując, że aż nie miło, no i te lady boye wokoło że naciąć się można. Dziewczynki nawet 10letnie można tutaj sobie przygruchać jeśli ma się ochotę mówią, że Filipiny to burdel świata. Podobały mi się za to bary – takie, że centralnie na chodniku się siedziało, albo w środku ale szyb nie było …Zauważyłem, że podczas tej podróży nic mi się nie śni – to chyba dlatego że właśnie spełniam swoje sny:)
Podróż FILIPINY - Powrót Pana od WFu - DZIEŃ 4
2014-02-04