Podróż Tajlandia Północna część III - Tajlandia, jakiej nie znacie - Malowane Wzgórza



Dzisiaj chcielibyśmy dojechać do Ayuthaya. Auto mamy wynajęte do późnych godzin popołudniowych dnia jutrzejszego.

Wprawdzie do Ayuthaya mamy ponad 400km, to wiemy, że nie musimy się specjalnie spieszyć. Droga jest bardzo dobra. Możemy więc sobie pozwolić na zjeżdżanie z trasy. Niecałe 100km na południe o Phayo na mapie widzimy drogę przy której zaznaczone są 4 wodospady. Lubimy wodospady, zwłaszcza w skwarze tajskiego słońca, więc szybko decydujemy się na ten objazd.

Wjeżdżamy w drogi, na których wszelki ruch kołowy właściwie nie istnieje.

Początkowo mijamy jakieś pagody. Niektóre - te ciekawiej wyglądające odwiedzamy. Droga zaczyna mocno wznosić się. Według mapy gdzieś w pobliżu powinien już być wodospad, a zaraz za nim drugi. Jednak nie widzimy żadnych drogowskazów, żadnych śladów wodospadów. Zresztą - poza głównymi drogami wszystkie oznaczenia są jedynie w języku tajskim, a my byliśmy na wagarach, gdy w szkole uczono tego języka :)

Jedziemy przed siebie i naszym oczom ukazuje się nagle surrealistyczna mozaika kolorowych pól.Foty pstrykamy jak wściekli,żałując tylko, że nie mamy do tego jakiegoś magicznego światła poranka. To nasze "odkrycie" ochrzciliśmy mianem " malowanych wzgórz". Jedziemy dalej, ale wodospady są jak Prosiaczek w Chatce Puchatka - czym dalej jedziemy, tym bardziej wodospadów tam nie ma. 

 Drogi stają się coraz węższe i coraz bardziej strome. Nasza Honda zaczyna mieć już poważne kłopoty z podjazdem pod górę. Tutaj automatyczna skrzynia biegów nie bardzo zdaje egzamin. Skrzynia ma problemy ze zrzuceniem biegu na jedynkę, mimo że Marek przesunął drążek na ogranicznik biegu pierwszego. Decydujemy się na cofnięcie , obrócenie o 180 stopni i podjazd pod górę tyłem, co w przypadku auta z przednim napędem dałoby lepsze rozłożenie masy. Marek jednak próbuje troszkę bardziej się rozpędzić i jeszcze raz podjechać przodem. Tym razem sie udało. Wkrótce dojeżdżamy do najwyższego punktu , a stamtąd karkołomny zjazd w dół. Wodospadów jak nie było, tak i nie ma, nie martwi nas to jednak. Krajobraz, który tu zobaczyliśmy wszystko nam wynagrodził. Wkrótce dojeżdżamy do głównej trasy i mkniemy wprost do Ayuthaya, do której dotrzemy około 23.00 w nocy.

  • Tajska pepsi
  • Świątynia
  • Świątynia
  • Motylek
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Malowane wzgórza
  • Kwiaty
  • Kwiat
  • Kwiat
  • Młodzi mnisi
  • Mnisi
  • Wodospad