Około godziny 22.00 już bez większych przygód dotarliśmy do Sukhotai.
Rano zabieramy się za zwiedzanie dawnej stolicy będącej na liście dziedzictwa UNESCO. W zasadzie wszystkie pozostałości są dzisiaj ruinami, ale trzeba szczerze przyznać , że ruinami niezwykle malowniczymi. Żałowaliśmy tylko, że o tej porze roku piękny świt z dramatycznym światłem jest w Tajlandii spotykany rzadziej , niż uczciwy polityk.
Parę godzin spędzonych wśród ruin wydaje się wystarczające dla nas.Postanawiamy jechać dalej na zachód w kierunku granicy birmańskiej.
Po bez mała 200km wjeżdżamy do miasta, które nazwa się Tak. Oczywiście natychmiast rzuciliśmy się do poszukiwania miejscowości Nie, ale nie odnieśliśmy na tym polu sukcesu. Niemniej Tak przyniosło nam wiele refleksji...jak chociażby teoretyczny facet chcący się oświadczyć. Czy jeśli zrobi to w Tak, to dziewczyna może mu powiedzieć "nie"? Nie będę się tu rozwodziła nad możliwymi paradoksami, ale wymyśleliśmy ich całkiem sporo.
Od Tak już przez góry przejechaliśmy do Mae Sot. Po drodze widzieliśmy trzy wypadki. To wprawdzie górska droga, ale ułożenie aut i miejsca zdarzeń wskazują na to, że Tajowie wykazują ogromną fantazję odnośnie sytuacji w których chcieliby się przenieść do następnego stadium wędrówki dusz.
Dalej już bez żadnych dramatów górami dojechaliśmy do skąpanego deszczem Chang Mai.