W Tabriz głównie zwiedzamy tylko bazar i jeden z meczetów.
Korytarze bazaru ciągną się kilometrami i na tym upływa nam reszta dnia. Sklepienia to prawdziwe perełki architektoniczne.Bazar ten jest najstarszym na Bliskim Wschodzie i największym zadaszonym na świecie.Rozciąga się na powierzchni kilkudziesięciu ha.Kiedyś był jednym z najważniejszych na Jedwabnym Szlaku. Jego struktura składa się z kilku podsystemów, takich jak bazary Amir Bazaar (złota i biżuterii), Mozzafarieh(dywany), bazar obuwia, i wiele innych dla różnych towarów . Czasy świetności przeżywało Tabriz i bazar w XVI wieku,kiedy miasto było stolicą Safawidów. Bazar jest nie tylko miejscem handlu,znajduje się tu czternaście meczetów i nne budynki gospodarcze. Służy też do ceremonii religijnych. Najważniejsza z nich to Ashura,kiedy kupcy zamykają swoje sklepy na dziesięć dni,aby wziąć udział w uroczystościach.
Rano jedziemy na dworzec autobusowy,okazuje się,że jak zwykle w tych rejonach Iranu najlepsze połączenie jest taksówką.W Tabriz jest mocno sformalizowane,wykupuje się coś w rodzaju biletu i czeka na komplet pasażerów.W Iranie bardzo dba się o segregację płciową w środkach komunikacji publicznej,nie obowiązuje to w kasówkach.Ostatnie 200 km do granicy z Turcją pokonujemy taksówką.Ostatnie kilometr musimy przejść z bagażami na piechotę.Iran żegna nas niezapomnianymi widokami na Ararat.
Pożegnanie z Iranem rozbudza w nas dwubiegunowe odczucia, z jednej strony żegnamy się z krajem ,o którym niewiele wiedzieliśmy wcześniej,był dla nas ogromną zagadką,a okazał się nadzwyczaj przyjaznym i budzącym w nas najlepsze skojarzenie miejscem.Z drugiej strony tuż za granicą czekało na nas zmrożne piwo i możliwość założenia szortów i krótkiej koszulki ,co przy 40 stopniowych upałach miało niebagatelne znaczenie.W tym miejscu również żegnaliśmy się z ostatnią egzotyką w czasie naszej wielkiej podróży z Australii do Europy.Zostawiliśmy tam wspomnienia i przyjaciół,których nigdy nie zapomnimy.Jednocześnie przenosimy się z roku 1391 ,który w tym czasie był w Iranie, do roku 2012.
W czasie opisywania podróży korzystałam z własnych wspomnień oraz źródeł internetowych.
Zdjęcia moje i Marka