Podróż Iran część V i ostatnia - Kandovan



 

Pod koniec dnia dojechaliśmy do Tabriz.Tu sytuacja z hotelem była niemal kalką z Kermanshah.Hotele znacznie za drogie co sobą reprezentowały.Kierowca wogóle chciał nas wysadzić na skraju miasta.W końcu znaleźliśmy hotel.Kierowca zarządał dopłaty,ale na widok wściekłego  Marka uciekł w popłochu.

Tabriz jest bramą  do Iranu,pierwsze duże miasto po przekroczeniu irańsko-tureckiej granicy.Nie jest znany ze swej urody,natomiast w przewodnikach turystycznych wyszczególnione są bazary ujęte na liście UNESCO.Prócz tego już na miejscu dowiedzieliśmy się ,ze niedaleko miasta są tereny podobne do tureckiej Kapadocji,które oczywiście postanowiliśmy odwiedzić.

Rano pojechaliśmy do odległego ok. 40 km Kandowan,naszym oczom ukazało się miasteczko w dużej mierze wykute w wulkanicznych tufach.Nie ma tu jednak turystycznych pieniędzy i pod względem zadbania i estetyki daleko mu do tureckich odpowiedników.Natomiast więcej tu autentycznego życia,gdyby nie ochydnie poprowadzone trakcje elektryczne to można by myśleć,że miasto niewiele zmieniało się w ciągu wielu wieków.W wykutych w skałach pomieszczeniach znajdziecie wiele sklepów,niekoniecznie nastawionych na turystów.Żyją też tu ludzie,do niektórych takich mieszkań można zajrzeć przez często otwarte drzwi.Po ponad godzinie zwiedzania wracamy do Tabriz.

  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • W sklepie
  • Kandovan
  • W sklepie
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan
  • Kandovan