Podróż Tam gdzie nie ma drzew - dookoła Islandii - W środku niczego - Askja



Drogi w interiorze nie różnią się prawie od pozostałych, przy czym ‘prawie’ robi zasadniczą różnicę. Dla wielu z Was moje uwagi mogą być śmieszne, jednak przypominam, nigdy wcześniej nie siedziałem za kierownicą takiego samochodu i nigdy nie jechałem takimi drogami. Wąska, bardzo kamienista, już nie szutrowa, droga ograniczona ostrymi jak brzytwa kamieniami, czasami błoto, czasami wielkie kamienie jako tako wyrównane na polu lawy, czasami woda, śnieg, … w zasadzie wszystko.

Wyjazd w interior zawsze jest ryzykowny. Może się zepsuć samochód, można zabłądzić, można utopić auto w rzece, można wpaść zbyt szybko na kamień, można … Jazda jednym samochodem jest ryzykowna podwójnie, ponieważ jest się zdanym na siebie. W dwa samochody zawsze jest inne wyjście. Dlatego aby się zabezpieczyć przed takimi sytuacjami wynająłem w Polsce telefon satelitarny, który dokładnie sprawdziłem przed wyjazdem z Akureyri, naładowałem na maksa i miałem nadzieję, że nie będę go nigdy potrzebował.

Teraz jeszcze jedna dygresja dotycząca przejezdności dróg klasy ‘F’. Jak wspomniałem na początku, można by sądzić, że koniec czerwca jest terminem bezpiecznym i poruszanie się takimi drogami jest możliwe. Nic bardziej błędnego. Po przylocie na Islandię zacząłem rozpoznawać temat (ten zakres możliwych atrakcji umknął mi podczas przygotowań) i z przerażeniem stwierdziłem, że 19-go czerwca większość dróg w interiorze jest zamknięta. Trzeba wiedzieć, że na Islandii obowiązują bardzo restrykcyjne przepisy dotyczące off-roadu i jazdy drogami ‘F’. W zimie, mając odpowiednio przygotowany samochód, można jeździć prawie wszędzie. Od momentu roztopów zasady się zmieniają i można jeździć WYŁĄCZNIE po wyznaczonych drogach. Nie wolno z nich zjeżdżać nawet o kilka metrów aby ominąć rozlewisko. Kto może tego pilnować? Otóż w interiorze przemieszcza się ciągle wielu Rangersów, strażników przyrody, jeżdżących wielkimi Isuzu z jeszcze większymi silnikami. Oczywiście nie są wszędzie, ale tam gdzie są pokusy aby zwiedzać poza szlakiem, są na to przygotowani. Nie warto ryzykować jazdy poza wytyczoną drogą, kary są dotkliwe.

Wracając jednak do meritum. Od pierwszego dnia po przylocie zacząłem śledzić strony wskazane mi przez uczynną Panią z islandzkiej organizacji turystycznej. Ku swemu przerażeniu stwierdziłem, że cały plan podróży może wziąć w łeb. Okazało się, że zima była bardzo ostra i w wielu rejonach Islandii było ciągle bardzo mokro a nawet, co stwierdziłem na własne oczy, leżało jeszcze kilka metrów śniegu.

Jeszcze wieczorem dnia poprzedzającego nasz planowany wyjazd w kierunku Askja wszystkie potrzebne drogi F, szczególnie F88, były jeszcze zamknięte, jednak uzyskałem informację, że może zostaną otwarte od rana dnia następnego. Nie mając pewności, wyruszyliśmy z Akureyri, minęliśmy Godafoss, Myvant i po dwóch godzinach zobaczyliśmy miejsce w którym droga F88 odchodzi od jedynki. Łańcuch, który widzieliśmy wczoraj wieczorem i znak zakaz ruchu zniknął. Droga stała otworem.

Serce mi biło gdy wjeżdżałem na szutrową drogę prowadzącą do środka „niczego”.

Z perspektywy czasu patrząc, choć nie wszystko wyszło zgodnie z planem, właśnie ten fragment naszej podróży pamiętam najbardziej. Zupełna pustka, jazda po drodze na której nie spotykam żadnych (prawie) samochodów, bezkres pól lawowych, wulkan Herðubreið, nasze nemezis, którego widzieliśmy od kliku dni i przez następne kilkanaście godzin, rzeki, które trzeba było przejechać, słońce, piętnaście stopni ciepła, … Niepowtarzalne wrażenie. To po prostu trzeba przeżyć samemu.

Toyota cięła jak przecinak, widać doskonale, że właśnie na takie okoliczności ten samochód został zaprojektowany. Może to głupota, ale po wąskiej szutrowej drodze jechałem ponad 90 km/h. Niesamowite wrażenie. Były jednak odcinki, gdzie droga prowadziła przez pola lawy, na których osiągnięcie powyżej 20 km/h było dużym sukcesem. I cały czas w polu widzenia Herðubreið, czyli ciastko z pianką, jak go ochrzciliśmy.

Po czterech godzinach jazdy przez totalne bezdroża dojechaliśmy do podnóża Askji, krateru z pięknym jeziorem, które oglądałem na wielu zdjęciach. Do przejechania zostało nam jakieś 8 km pod górę. Okazało się, że szczęście nas opuściło. Co prawda droga F88 i dalej F910 prowadząca pod Askja były otwarte. Otwarta była także droga F894, która pozwala dojechać do samego jeziora, ale po przejechaniu 5 km wśród coraz większych zwałów śniegu, dotarliśmy do końca drogi. Do miejsca do którego dotarł wielki pług, ale gdzie utknął. Od celu dzieliło nas jakieś 3 km. Próbowaliśmy dotrzeć tam na piechotę, ale po godzinie marszu po kolana zapadając się w mokrym śniegu zdecydowaliśmy o powrocie do samochodu i odwrocie. To była poważna porażka, ale nie było żadnej szansy na osiągnięcie celu z takim wyposażeniem jakie mieliśmy.

Po zjedzeniu obiadu ugotowanego na butli gazowej przy schronisku Dreki, próbowaliśmy dotrzeć do drugiego celu naszej podróży, czyli do Kverkfjoell, miejsca znanego ze wspaniałych lodowych jaskiń wydrążonych przez gorącą wodę wypływającą spod lodowca.

Wjazd na drogę F902 w kierunku Kverkfjoell był otwarty, więc pojechaliśmy. Trochę martwiło mnie, że na drodze którą jechałem nie było żadnych śladów opon. Miejscami droga rozmywała się na szerokich polach przewianego wiatrem pyłu, poprzecinanego śladami wody spływającej podczas opadów, ale jechaliśmy dalej. Po kilkunastu kilometrach natrafiliśmy na most nad rwącą rzeką, wjazdu którego broniła zamknięta brama. Nie było kłódki i można było ją otworzyć, ale wtedy nie byłem jeszcze pewien czy można. A było można.

Cóż było robić, klnąc ostro zawróciłem i po 5 godzinach znaleźliśmy się z powrotem w miejscu, w którym F88 odchodziła od jedynki. Prawie 300 km po bezdrożach Islandii zrobiło swoje. Niestety bez osiągnięcia założonego celu.

Cóż było robić, zaczęliśmy zmierzać jedynką na wschód. Tego dnia planowałem nocleg w samochodzie w okolicy Kverkfjoell. Nie mieliśmy nic zarezerwowane. Zacząłem przeglądać mapę i wpadłem na pomysł. Otóż do Kverkfjoell da się dojechać na kilka sposobów. Pojechałem więc do farmy Möðrudalur, która znajdowała się w niedaleko początku drogi F905 zdążającej do Kverkfjoell z innej strony.

Ponieważ było już późno, zatrzymaliśmy się w Möðrudalur na całkiem smaczną kolację. Jest tam kemping, stacja benzynowa i restauracja. Jest także malowniczy kościółek, który sfociłem korzystając z deszczu, który wyprodukował piękną tęczę. Okazało się, że była to nasza jedyna nagroda w tym dniu.

W restauracji, czekając na kolację, pojawiła się rangerka, która stwierdziła, że co prawda dojazd do Kverkfjoell z tej strony jest otwarty, jednak lodowe jaskinie, cel naszej podróży, są zamknięte dla turystów od czasu wypadku jaki miał miejsce dwa lata wcześniej. Prawdopodobnie to „zamknięcie” było bardziej teoretyczne niż praktyczne i można było próbować się tam dostać, jednak nasza determinacja osłabła i pokonani przez interior zdecydowaliśmy się jechać jak najdalej na południe aby dojechać w okolice laguny lodowej Jokulsarlon, rezygnując z zarezerwowanego wcześniej noclegu w Reydarfjordur. Zarezerwowałem przez internet nocleg w hotelu Edda w Vik i pojechaliśmy kierując się najpierw na południe, a potem na zachód. Droga w tym rejonie jest bardzo kręta i okrąża kolejne fiordy. Dystans, który w linii prostej pokonalibyśmy w ciągu 5 min, zajmował 30. Taki jest urok skalistego wybrzeża. Na szczęście w podróży przyświecał nam piękny księżyć w pełni mieniący się na granatowym niebie.

W tym miejscu jedna dygresja. Jeśli chcecie szybciej przejechać ten odcinek drogi, można wykorzystać skrót drogą 939, która przebiega przez przełęcz, zamiast jechać wybrzeżem. Droga jest dość wąska i wymagająca, oczywiście szutrowa. Na szczęście w letnią noc widoczność była na tyle dobra, że dało się ją przejechać bez problemów, znacznie skracając czas przejazdu. 

Z jednej strony odczuwałem gorycz porażki, z drugiej prawie 10 godzin przejechanych przez bezdroża Islandii były wspaniałym przeżyciem i postanowiłem, że jeszcze tam wrócę bogatszy o najcenniejszą rzecz, czyli własne doświadczenie.

  • słupki
  • Herðubreið
  • przeprawa
  • Herðubreið 2
  • droga do Askja
  • droga
  • kościółek