Po krótkim leniuchowaniu nad morzem pomknęłam przez górki do kraju muzułmańskiego... naprawdę... co prawda to swojscy Słowianie są tymi innowiercami, ale zawsze... i była prawdziwa granica, ale mało upierdliwa i tanie paliwo … nieźle naprawdę. Trochę się obawiałam, czy nie sprzedadzą mnie do jakiegoś haremu … ale jednak z popuszczaniem wyobraźni przesadziłam. Chociaż, niektóre kobiety chodziły w hidżabach, to nie jest to jednak kraj ortodoksyjnego islamu. No i zawodzili muezini – najpiękniej w Blagaju miejscu podziemnej rzeki i derwiszów, i wystrzelały w niebo minarety. Co do Blagaju, hmmm naraziliśmy się policjantowi po cywilu, ruszył za nami w pościg... Byłaby jeszcze większa draka, ale moim słoneczkom zacięła się nawigacja i stanęli. Dzięki temu ten porywczy gość nas dogonił i się zaczęło … Koniec końców, udało się to jakoś wyjaśnić i znaleźć winnego zamieszania. Ale nie chciałabym być w skórze syna owego gościa.
Ale gość gościem, a świat pachniał dojrzałymi figami, miodem figowym i nalewkami figowymi [jedna dojechała do domu], pachniał kawą, wspaniałą kawą w džezvie [džezvy też przyjechały do domu]. Kawa po bośniacku, to istna ambrozja, królowa kaw, cudowność dostępna na wyciągniecie ręki, na wyciągnięcie kieszeni, ponieważ porządna kawa po bośniacku – owo niebo w gębie – jest tańsza od szklanki wody. A sery, sery sprzedawane są z worków, takich worków to ja jeszcze nie widziałam, ale zapach serów ...hymmm. I widziałam jak się buduję prawdziwą autostradę, normalnie budują ją na słupach i przeszkodą nie są Wodospady Kravica. Mówię wam, za rok pielgrzymi do Medziugorie dojadą autostradą. Mogłabym tam zostać. Nawet nie straszne mi małe, czerwone tabliczki z ludzką czaszką.
Ale gość gościem, a świat pachniał dojrzałymi figami, miodem figowym i nalewkami figowymi [jedna dojechała do domu], pachniał kawą, wspaniałą kawą w džezvie [džezvy też przyjechały do domu]. Kawa po bośniacku, to istna ambrozja, królowa kaw, cudowność dostępna na wyciągniecie ręki, na wyciągnięcie kieszeni, ponieważ porządna kawa po bośniacku – owo niebo w gębie – jest tańsza od szklanki wody. A sery, sery sprzedawane są z worków, takich worków to ja jeszcze nie widziałam, ale zapach serów ...hymmm. I widziałam jak się buduję prawdziwą autostradę, normalnie budują ją na słupach i przeszkodą nie są Wodospady Kravica. Mówię wam, za rok pielgrzymi do Medziugorie dojadą autostradą. Mogłabym tam zostać. Nawet nie straszne mi małe, czerwone tabliczki z ludzką czaszką.