2013-10-10
Jak już wcześniej pisałam o paszportach, trafiła się okazja aby pojechać do Hammametu i przy okazji spotkać się ze znajomymi. Mąż z kolegą wymienił się paszportem. Żeby było ciekawiej zamykając sejf u kolegi w pokoju po prostu zablokowałam go. Mąż miał już swój paszport i swoją wizę a kolega paszport dokładnie schowany w zablokowanym sejfie.  Zbliżała się 19:00 a my  120 km od swojego hotelu w obcym kraju. W hotelu poznaliśmy Tunezyjczyka który zachęcał do zakupu wycieczek. Przyszedł nam z pomocą. Szybko  złapaliśmy taksówkę która zawiozła nas na miejsce skąd wyjeżdżają louages do większych miast. Musieliśmy znaleźć busa z czerwonym paskiem, bo te kursują pomiędzy dużymi miastami. Są tez z żółtymi i niebieskimi paskami obsługujące połączenia lokalne. Louages do Sousse miał już komplet  i zrobił się  problem, musi zebrać się kolejna grupa pasażerów aby mógł ruszyć chyba ze zapłaci się za wolne miejsca. Jeszcze raz pomógł nam poznany wcześniej sprzedawca wycieczek. Pogadał chwilę z kierowcą, podszedł do nas i kazał nam szybko wsiąść do tyłu busa. Obok nas usiadł młody Libijczyk  a potem wsiadły Tunezyjki. I wtedy wybuchła awantura. Dlaczego turyści wsiedli pierwsi. Były krzyki, szarpanie drzwiami, nasz znajomy pomachał nam tylko o ruszyliśmy. Potem też było ciekawie. Panie rozpoczęły rozmawiać, mówiąc inaczej krzyczały sobie do uszu a kierowca włączył bardzo głośno radio z ichnią muzyką. Mąż tylko westchnął i powiedział „jak ja to wszystko przeżyję”. Przed nami prawie 2 godziny jazdy. Louages miał jechać do Sousse ale gdy poprosiliśmy że chcielibyśmy do Monastiru Skanes nie było problemu. Wysiedliśmy przed hotelem a 2-godzinna podróż w klimacie tunezyjskim kosztowała nas 20 dinarów.
  • palmy
  • drzewko grzybak
  • palmy
  • kasa....
  • na trasie do Hammametu
  • na trasie do Hammametu
  • na trasie do Hammametu
  • na trasie do Hammametu
  • na trasie do Hammametu
  • na trasie do Hammametu