Jedziemy jak najdalej się da,kierowca zatrzymuje się i wysiadamy.Bierzemy aparaty i ruszamy przed siebie.Widoki są powalające,jest pięknie.Wieje pustynny wiatr,drobny piach wdziera się wszędzie,brniemy przed siebie nie oglądając się wstecz.Kierowca zostaje gdzieś daleko. Ostrożnie planujemy naszą drogę,by uniknąć śladów stóp w miejscach,które chcemy dopiero sfotografować.Chciałoby się iść i iść bez końca,miejsce przyciąga jak magnes.Jesteśmy tak zwyczajnie szczęśliwi,że mogliśmy zobaczyć irańską pustynię.
Wokół nie ma żywego ducha,najbliżej nas jest kierowca około 4 km za nami,który zaniepokojony naszą długą nieobecnością brnie w piachu w naszym kierunku.Strasznie nam żal opuszczać to miejsce,przyglądamy się cudownemu zachodowi słońca .Późnym wieczorem wracamy do hotelu.Za wycieczkę zapłaciliśmy ok.100 dolarów,ale była ona warta każdej ceny.