Były osoby na tym wyjeździe, które gdy widziały że coś się dzieje ciekawego atrakcyjnego dajmy na to po prawej stronie to szły w lewo. No cóż ja nie należę do tych osób, ciągnie mnie do miejsc gdzie jest gwarno, tłumnie, gdzie zabawa i śpiew.
Tego dnia odbywało się wiele konkurencji sportowych dla zespołów artystycznych które tam przyjechały. Nasza orkiestra dużo ćwiczyła więc suma sumarum załapali się tylko na wyścigi kajaków. Trzeba było zeskoczyć z paro metrowego mostu do rzeki dopłynąć do kajaka, wtedy druga osoba skakała i gdy dopłynęła do kajaku to wtedy mogli ruszyć. Była to jedyna konkurencja w której brali udział ale za to walczyli dzielnie dochodząc do finału z Dagestanem i wygrywając puchar za pierwsze miejsce.
Wieczorem udaliśmy się na elegancką kolację na Zamek gdzie wręczane były podarki i podziękowania. Takie tam formalności...ale na koniec znowu było disco . To było disco ostateczne, nogi ruszały się same w zawrotnym tempie a partnerki zmieniały jeszcze szybciej - świat zawirował a ja wykonałem swój popisowy śizg na kolanach. Piękny zamek, wspaniała kolacja , cudowny wieczór ale spodnie to całe upier$%&^ne po tym ślizgu miałem :D Przynajmniej w całości się ostały a nie tak jak na ostatnim weselu u Pajdy :)
Disco ostateczne się zakończyło ... MAŁO!!...Po powrocie idziemy na after po disco ostatecznym na halę w Port-sur-Saône i pląsamy do 3 gdzie na finiszu leci utwór " Life is Life la la la la ..."