Niedawno w księgarni widziałam album ‘’Najpiękniejsze miejsca świata’’, na okładce Alberobello, a my tym najpiękniejszym miejscem byliśmy nieco rozczarowani. Pewnie dlatego, że wcześniej dzięki autostopowi zobaczyliśmy prawdziwe truli- białe, bajkowe domki bez okien, zbudowane z kamieni bez zaprawy, podobno po to, by w razie kontroli można było je rozebrać, bo za dom w budowie podatków nie pobierano. Same w sobie są urocze, ale w Alberobello wyasfaltowano ulice przy których stoją, a do tego, w niektórych urządzono sklepy z pamiątkami.
Truli, które rozsiane są po kolicy pokazała nam para, która uznała, że nie wyglądamy na bandytów i nie tylko podwiozła nas do Alberobello, jakieś kilkanaście kilometrów, ale też pokazała nam okolicę i zaprosiła do domu. On był geologiem, ona psychologiem, która leczyła jego duszę [ tak się przedstawili ] i oboje nie mówili po angielsku. Na szczęście okazało się, że Ona studiowała na Kubie, więc to co ON opowiadał o truli po włosku, ONA tłumaczyła Łukaszowi na hiszpański, a Łukasz z hiszpańskiego na nasze.
Niestety Aleborobello przede wszystkim będzie mi się kojarzyło z traumatycznym przeżyciem. Byłam pewna, że ktoś ukradł mi torebkę – z pieniędzmi, telefonem i dokumentami. W tej chwili, gdy o tym myślę widzę absurdalność tych podejrzeń. Musieliby mnie okraść ... japońscy turyści– bo tylko Oni byli tam poza nami. Kradzież samochodu zrobiła jednak swoje i byłam bliska załamania- pieniądze i telefon to nic, ale następnego dnia wylatywaliśmy z Bari, a bez dowodu czekała by mnie dodatkowa podróż do Rzymu, wyrabianie dokumentów w ambasadzie i kupowanie biletu w cenie podróży w kosmos.
Żeby nie zwariować cały czas powtarzałam sobie : STATYSTYCZNIE TO NIEMOŻLIWE [ no bo przecież już nas okradli ]. I rzeczywiście - zostawiłam tę nieszczęsną torebkę gdy poddałam się sesji zdjęciowej z truli w tle. Oddały mi ją sprzedawczynie, które to obserwowały z pobliskiego butiku. No ,ale co przeżyłam przez 15 minut , to moje.
Do Alberobello bez samochodu też się trudno dostać – my jechaliśmy tam z Polignano do Monopoli pociągiem [ 4 minuty] , nie zdążyliśmy na autobus, a następny był za kilka godzin i musieliśmy złapać autostop, a to nie jest popularny we Włoszech sposób podróżowania. Włosi najczęściej pukają się w głowę, albo pokazują, że zaraz skręcają – a tego, że może machający też chce skręcić nie biorąpod uwagę.
Być może popełniliśmy poważny błąd, bo próbowaliśmy zatrzymać kogoś w dość osobliwym miejscu – z jednej strony był cmentarz, z drugiej zakład pogrzebowy.