Po Peterhofu, pierwszej letniej rezydencji cara Piotra I dojeżdżamy po prawie 3 godzinach jazdy, choć położona jest ona zaledwie 30 km od Petersburga na południowym brzegu Zatoki Fińskiej. Przez 2 godziny przebijamy się przez miasto, stojąc w korkach z ktorych największy jest w okolicach mostu lejtnanta Szmidta, zbudowanego przez polskiego inżyniera Stanisława Kierbedzia.
Piotr I zakochany w Europie Zachodniej, chcąc przyćmić wszystko co tam zobaczył w czasie wielu podróży, po zobaczeniu Wersalu, postanowił wybudować rezydencję podmiejską bardziej okazałą i piękniejszą od pałacu Ludwika XIV. Car nie przepadał za przepychem charakterystycznym dla francuskich dworów, ale przeświadczenie o wielkości i dominacji nie tylko własnej, ale i Rosji spowodowało, że marzenie o posiadłości z której rozciągałby się widok na ukochane przez niego morze, urzeczywistnił na brzegu Morza Bałtyckiego nad którym Rosja niedawno uzyskała kontrolę. Wygrana wojna ze Szwecją i odebranie jej wyspy Kotlin, strategicznego miejsca, które zamykało wejście do Zatoki Fińskiej, na której rozpoczął budowę twierdzy Kronsztad, spowodowało, że miejscem letniego pałacu, plany, którego sam wykonał, był Peterhof, położony 30 km od Petersburga na południowym brzegu Zatoki Fińskiej. Tuż nad morzem powstała przystań i niewielki zbudowany z czerwonej cegły pałacyk zwany Monplasir (moja przyjemność polegała na tym, że z okien pałacyku rozciągał się widok na bezkresne wody zatoki). Równocześnie z budową pałacyku budowano Wielki Pałac położony na skarpie po przeciwnej stronie parku.Piotr Wielki cieszył się swoim Monplasir tylko przez 2 lata. Ale to stąd wlaśnie rozpoczął się marsz Katarzyny II, zwanej również Wielką na tron.
Na terenie zespołu pałacowo – parkowego znajduje się 255 złoconych rzeźb, maszkaronów i waz oraz 64 fontanny wysławiające morską potęgę Rosji i jej zwycięstwo w wojnie ze Szwecją. Jest piękny słoneczny, choć chłodny dzień. Już z parkingu widać złocone kopuły pałacu. Jedna z nich zwieńczona jest carskim orłem o trzech głowach, ale tak ułożonych, że z każdego miejsca w parku widać tylko dwie. Pałac jest w remoncie, więc nie mamy go w planie, ale park pałacowy będziemy zwiedzać. Martwi mnie tylko, że zgodnie z informacjami w przewodnikach "sezon fontann" rozpoczyna się w maju. Ale wejście na teren parku rozwiewa wszelkie obawy. Z daleka widać wystrzeliwujące w górę strumienie wody. Spacerujemy po parku oglądając najpiękniejsze fontanny jakie widziałam. są nie tylko wielkie, ale i piękne, a wśrod nich kilka "szutek" czyli żartów, ktore obliczone są na zaskoczenie gości. Jedna z nich to piesek goniący kaczki, inna to fontanna zaskakująca strugami wody, gdy spacerowicz chce przejść obok wytyczonymi ścieżkami. Piękne miejsce i miło spędzonych kilka godzin.