Naszym ostatnim wypadem poza luksusowe mury resortu była rzecz niezwykła. Przeczytałem o tym w internecie przygotowując się do urlopu. Nasz reprezentant nawet słowem się nie zająknął o możliwości wybrania się tam. I w sumie trochę się zdziwił gdy spytaliśmy o to. "Świecące wody", bo tam się wybraliśmy, są moim skromnym zdaniem jednym z najciekawszych miejsc jakie odwiedziłem w swoich dotychczasowych podróżach. Po zapadnięciu zmroku powsadzano nas na łodzie i rozpłynęliśmy się po całej lagunie. W pewnym momencie nasza łódka zatrzymała się i chętni mogli się iść kąpać w ciepłych wodach zatoki. I dopiero wtedy zobaczyliśmy całą niezwykłość tego miejsca. Spokojna dotąd woda zatoki poruszona ciałami kąpiących się zaczęła świecić. Ten niesamowity efekt woda bierze z żyjących "żelowych żyjątek", które jeśli dzień jest słoneczny magazynują światło słoneczne a w nocy pod wpływem ruchu zaczynają się jarzyć. Takich miejsc na świecie jest ponoć tylko trzy. Tu na Jamajce w Puerto Rico oraz gdzieś w Indonezji. Gdy wszyscy powrócili do łodzi światła pogasły i chwilę unosiliśmy się w całkowitych ciemnościach. Znienacka tu i ówdzie pojawiały się smugi światła. Przewodnik wyjaśnił nam, że to przepływające ryby, które od czasu do czasu wypływają na powierzchnię. Niestety fenomen wód podziwiać można jedynie w bardzo słoneczne dni oraz w deszczowe. W nocy po pochmurnym dniu wody będą się jarzyć na granicy widzialności.
2013-05-06