B&B Alba Marina to duży budynek, przypomina bardziej hotel niż B&B. Tu spędziłam trzy noce.
Następnego dnia wybrałam się autobusem do San Vito i tu przytrafiło mi się nieszczęście: zepsuł się mój aparat... myślę, że kto jak kto, ale Kolumberowicze są w stanie zrozumieć, co to dla mnie znaczyło - nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, snułam się bliska płaczu, szukałam sklepu (na szczęście nie było), próbowałam robić zdjęcia komórką... W końcu porzuciłam San Vito z jego wielką plażą pełną parasoli i wróciłam do Castelluzzo.
Tu na szczęście Nino, właściciel B&B słysząc o moim problemie natychmiast pożyczył mi swój aparat! Był skłonny pożyczyć mi go na całą podróż, ale byłby problem z oddaniem mu go, z kolei Angelo z Bella Trapani też zaproponował, że pożyczy mu swój, kiedy będę jechać z Castelluzzo przez Trapani do Agrigento, a oddam mu go na końcu podróży. Dzięki temu moja podróż odzyskała sens...
Wieczór spędziłam spacerując po zatoce Macari, która jest przepięknym miejscem. Potem wracając skusiłam się na kolację w trattorii Da Nonna Gianna. To była wspaniała kolacja w pięknym miejscu, u sympatycznych ludzi. Dodam - to był mój jedyny posiłek w lokalu podczas 3-tygodniowej podróży... Nie ze względu na jakieś oszczędności czy coś, po prostu, tak wyszło...
Nie udała się niestety, planowana wycieczka łodzią wzdłuż Riserva dello Zingaro. A szkoda, bo to miała być szczególnie ciekawa wycieczka, nie taka dla turystów, mieliśmy płynąć z miejscowym rybakiem, zawijać do różnych grot i tylko jemu znanych miejsc. Jednak wysoka fala nie pozwoliła na taki rejs...
Jako rekompensatę Gianni zaproponował wycieczkę do Segesty. Oczywiście, z radością tam pojechałam, bo jeszcze nie widziałam tej świątyni. Przeżycie duże... Na mnie podziałało szczególnie, kiedy się dowiedziałam, że ta świątynia tak stała od wieków, nigdy nie była rekonstruowana...
Po drodze zajrzęliśmy jeszcze do Calatafimi, uroczego miasteczka, szkoda, że nie było czasu żeby tam się zatrzymać. Z punktu widokowego spojrzęliśmy też na Castellammare del Golfo, a wieczorem po zwiedzeniu Segesty zatrzymaliśmy się tam na lody.
Muszę jeszcze opowiedzieć (choć jak to wyrazić słowami) o fantastycznych śniadaniach w Alba Marina. Wiedziałam o nich z opisów osób, które tam pojechały (często z polecenia na mojej stronie), i nie przesadzały. Mama Nina codziennie wcześnie rano piecze świeże bułeczki i ciasta na śniadanie, które goście jedzą na tarasie, a Nino ze wszystkimi się wita, żartuje, zawsze uśmiechnięty i serdeczny.