Podróż Czarnogóra i Albania - pierwsze spotkanie z Bałkanami - Szkodra – czas na prawdziwą Albanię



Po kilku dniach spędzonych w Ulcinju, czyli "małej Albanii", wyjeżdżamy z tego miasta na spotkanie z prawdziwą Albanią. Stąd jest jednego z dwóch głównych przejść granicznych między Czarnogórą i Albanią: Muriqan - Sukobin. Drugie to Hani i Hotit - Bozhaj leżące na trasie z Podgoricy. Jak już wcześniej zostało wspomniane stolicę czarnogóry sobie darowaliśmy w naszym planie zwiedzania, więc wybór "Bramy do Albanii" był w zasadzie tylko jeden. Oba jednak przejścia graniczne prowadzą do tego samego miasta: Szkodry. Jest to największe miasto w północnej części Albanii, główne centrum gospodarcze i kulturalne tej części kraju. Tam właśnie po raz pierwszy można ujrzeć Albanię, posmakować i poczuć klimat tego dziwnego, niesamowicie ciekawego i w zasadzie jeszcze mało poznanego kraju.

 

Od Ulcinja droga do Szkodry to ponad 40 kilometrów a prowadzi przez wzgórza i pola dosyć biednego regionu pogranicza. My pokonujemy tę drogę dwoma taksówkami (ze względu na bardzo ubogi tam stan komunikacji publicznej): pierwszą z centrum Ulcinja do granicy, drugą zaś po przekroczeniu granicy do centrum Szkodry. Przejście granicy (na piechotę) przebiegło w miarę szybko i bezproblemowo.

 

Przejście graniczne zrobiło na nas wrażenie: piękne i nowoczesne, jak się potem okazało, wyremontowane za pieniądze z Unii Europejskiej, która to od kilku lat pomaga finansowo swoich przyszłych (kiedyś tam) członkow. Oba bowiem kraje starają się o członkostwo w UE, Czarnogóra złożyła wniosek w grudniu 2008, zaś Albania w kwietniu 2009 roku. Patrząc na oba kraje, wpierw z artykułów, a potem z bliska, widać wyraźnie, że jednak ten pierwszy kraj wejdzie do UE znacznie wcześniej niż ten drugi (co potem w przyszłosci zaczynało się sprawdzac, gdy w grudniu 2010 Czarnogóra zyskała status oficjalnego kandydata, zaś w czerwcu 2012 formalnie rozpoczeto z tym krajem negocjace akcesyjne).

 

Po przekroczeniu granicy, rozpoczeliśmy nowy etap naszej podróży, czyli poznawanie jednego z najmniej znanych i zapomnianych krajów w Europie. Podróż to była pełna niespodzianek i zdumień, ciekawostek co chwila odkrywanych, przez co Albania rysowała nam się coraz bardziej wyraźnie. 

 

"Odwiedzający Albanię Europejczycy nieraz przyłapują się na wątpliwości, czy jest to wciąż nasz kontynent. Kiedyś terytorium Albanii należało do Imperium Osmańskiego, a jeszcze nie tak dawno było praktycznie zamknięte dla turystów z innych państw. Turecka przeszłość, a następnie komunistyczna izolacja w wersji chińskiej odcisnęły wyraźne piętno na wizerunku Kraju Synów Orła, jak nazywają swoją ojczyznę Albańczycy." Jerzy Machura - "Poznaj Świat" maj 2013 

 

Albania zadziwia na każdym kroku. Językiem którego nijak nie można w żaden sposób zrozumieć, bo nie przypomina w ogóle żadnego innego języka na świecie. Uważa się, że wywodzi się on wprost z języka iliryjskiego, którym posługiwali się żyjący na Bałkanach w starożytności Ilirowie. Choć podbici przez Rzymian, nie ulegli romanizacji i zachowali swoją odrębność, w tym język. Choć ulegał on później wpływom słowiańskim, bizantyjskim a potem tureckim, Albańczycy uważają swój język, tak jak w ogóle swoje pochodzenie, za dziedzictwo iliryjskie. Podobno do dziś naukowcy nie są do końca zgodni, czy tak naprawdę było, a zapewne jeszcze długo nie poznamy prawdy. Faktem jest, że dzisiejszy język albański jest zagadką, nie tylko dla lingwistów, ale też dla odwiedzających Albanię turystów.

 

Albańczycy kochają samochody, w zdecydowanej mierze marki Mercedes. Tak jak we wszystkich biednych państwach, tak i tutaj głównym wyznacznikiem statusu jest posiadanie samochodu. W Albanii dziwnym trafem upodobano sobie Mercedesy, których na ulicach jest wprost zatrzęsienie. Tak dużej ilości samochodów tej marki na kilometr kwadratowy nie ma chyba nigdzie nie świecie, włącznie z Niemcami. Są Mercedesy nowe, drogie i ekskluzywne, są też Mercedesy stare, zniszczone i zwyczajne. Mercedesy osobowe, ale i ciężarowe a nawet autobusy. Małe i duże. Wszędzie w Albanii masz z nimi kontakt. Jakby tego nie było mało, Albańczycy kierują się nie tylko zasadą „nie ważne jaki masz samochód, byle tylko to był Mercedes”, ale także „nie ważne jakiego Mercedesa masz, ważne by był on czysty”. Otóż Albańczycy kochają myć swoje samochody, co widać po ogromnej ilości myjni samochodowych jakie stoją po całym kraju. Gdziekolwiek byśmy nie pojechali, mamy pewność, że przy każdej drodze zobaczymy napis „Lavazh”, oznaczający myjnię samochodową. Sytuacja jest czasem wręcz śmiesznie absurdalna, gdy w trakcie godziny jazdy widzi się jakieś 30-40 myjni po jednej stronie jezdni, i tyle samo po drugiej stronie. W większości są to małe myjnie, przydomowe lub stojące gdzieś na odludziu zaraz przy samej drodze, ale czasem można zauważyć też większe i bardziej profesjonalne, często do kupienia jest tam benzyna ale też i części do samochodów. Jeśli ktoś chce tanio kupić części do Mercedesa, to na pewno znajdzie je w Albanii. Te można bowiem kupić niemal wszedzie.

 

Albania to kraj w większości muzułmański, co jest dziedzictwem trwającego ponad pół tysiąca lat panowania tureckiego. Ślady tego okresu można ujrzeć praktycznie wszędzie, począwszy od licznych meczetów, przez twierdze tureckie po dawne domy w stylu osmańskim. Jednakże co jest charakterystyczne dla Albanii a odróżnia go innych krajów muzułmańskich to fakt, iż od czasów II wojny światowej aż do 1991 roku, Albania należała do tzw. bloku państw komunistycznych, a wśród nich najmocniej odczuła fatalne skutki tego systemu. W Albanii miał on co gorsza charakter niezwykle twardej dyktatury, pod wodzą Envera Hodży, która praktycznie na pół wieku odcięła Albanię od kontaktów ze światem. Jeśli chodzi o religię, to właśnie w Albanii władze komunistyczne najbrutalniej rozprawiały się z tą sferą życia. W 1967 roku zmieniono konstytucję, gdzie ustanowiono Albanię krajem ateistycznym (jako pierwsze na świecie), co więcej zamknięto wszystkie świątynie, zarówno meczety, jak i cerkwie i kościoły, a także zakazano publicznego okazywania religii. Działalność reżimu komunistycznego pod wodzą Envera Hodży spowodowała, iż dzisiaj tak naprawdę poziom religijności Albańczyków jest dosyć niski. Choć od momentu odzyskania wolności systematycznie otwierane są świątynie wszystkich trzech religii, odbudowuje się te zniszczone (m.in. przy udziale Turcji lub różnych fundacji muzułmańskich w odniesieniu do meczetów), to trudno dziś uznać Albanię za typowy kraj muzułmański. Specyficzna historia i koloryt tego kraju sprawiły, iż ma on ciekawy charakter: komunistyczna zabudowa miast z charakterystycznymi blokowiskami, a jednocześnie z meczetami i rytmem życia stymulowanym przez islam. Dodatkowo powszechny nieład i bieda, ale też niezwykle przyjaźni i otwarci ludzie, ciekawi świata, pragnący jak najszybciej aby ich kraj wszedł do Unii Europejskiej. Widac to np. w tym, że wszedzie w Albanii powiewają dumnie oprócz flag albańskich także flagi UE, co potrafi nieźle zmylić nie obeznanego w faktach turystę. Własnie owe flagi, to kolejny ciekawy element albańskiego krajobrazu: Albańczycy, podbnie jak Turcy czy Amerykanie, mają swoistą manię na punkcie wieszania swoich flag gdzie popadnie. Najdziwniejsze, że flagi te często powiewają nad niedokończonymi domami lub nawet ruinami budynków. Patrząc na to, można odnieść taką oto konstatację: w tak biednym kraju (drugi po Mołdawii w Europie) na pewno jednak ktoś jest bogaty i się bogaci: producenci flag Albanii i UE.

 

W Albanii wiele rzeczy może dziwić. Nie ma tu czegoś takiego jak rozkład jazdy autobusów, co więcej w niektórych miastach nawet niema dworców autobusowych. W stolicy kraju, w Tiranie, autobusy w różne strony kraju odjeżdżają z zupełnie różnych miejsc, oczywiście w żaden sposób nieoznakowanych. W zdecydowanej mniejszości występują normalne autobusy, znacznie częściej ma się kontakt i "przyjemność" korzystania z mikrobusów, nawet jeśli jest to na odległość mniej więcej połowy kraju. Kolejną ciekawostką jes to, że w Tiranie z kolei nie znajdzie się żadnej większej międzynarodowej sieci burgerowej, tym samym Tirana jest chyba jedyną stolicą w Europie bez McDonalds'a. Ot po prostu Albania i tyle. Wyjątkowy kraj...

 

Pierwsze spotkanie z tym światem można mieć już w Szkodrze, kilkanaście kilometrów od granicy z Czarnogórą. Miasto leży na wschodniej stronie Jeziora Szkoderskiego, największego jeziora na całych Bałkanach, które to oddziela Albanię od Czarnogóry. To właśnie ogromne jezioro i wypływającą z niego rzekę Bojanę widzi się jako pierwsze, gdy przejeżdżając mostem wjeżdża się do Szkodry od strony Czarnogóry. 

 

W Szkodrze nie planowaliśmy zostać na noc, więc po przyjeździe taksówką do centrum miasta, poszukaliśmy miejsca, gdzie by tu można było zostawić plecaki aby wyruszyć bez zbędnego balastu na zwiedzanie miasta. Zaufaliśmy pewnej pani prowadzącej sklep i u niej zostawiliśmy bagaże, po czym wybraliśmy się na poznawanie wpierw centrum miasta, a potem leżącej w jego oddali twierdzy górującej nad Szkodrą.

 

Więcej o Szkodrze, w tym opis miejscowości oraz zdjęcia, znajduje się w tej części:

LINK

Polecam i zapraszam!

  • Albania wita
  • na granicy