Po długiej, trwającej kilka godzin podróży, wkrótce po południu przybywamy do miejsca, które wszyscy odwiedzający wcześniej opisują jako cud natury, walory, którego doceniła komisja UNESCO wpisując je na listę Światowego Dziedzictwa Kultury w 1988 roku. Już z parkingu widać łagodne wzgórza pokryte trawą i kolorowymi plamami kwiatów na których porozrzucanych jest setki kamieni tworzących ruiny. Już mi się podoba:) Po krótkim spacerze dochodzimy do błyszczących w słońcu wapiennych tarasów z których kaskadami spływa od 14 tysięcy lat wapienna woda, żłobiąc w nich w dalszym ciągu kotły i małe sadzawki obrośnięte kolumienkami i balaskami sprawiającymi wrażenie misternie zaplanowanej i wykonanej z wielkim kunsztem ozdoby. Ponieważ woda pochodzi z gorących źródeł i nasycona jest dwutlenkiem węgla i związkami wapnia wielu wierzy w jej działanie lecznicze. Stąd też mnóstwo brodzących na bosaka w niej ludzi, którzy fundują sobie w ten sposób zabieg mający poprawić wzrok, zapewnić sprawność stawom, złagodzić astmę i poprawić jakość skóry. Czy wrócą zdrowsi nie wiadomo, ale zbyt długie przebywanie na tarasach nie jest wskazane. Po około 20 minutach opuszczamy miejsce całkowicie stworzone przez naturę. Miejsce rzeczywiście piękne, które rozwój turystyki naraził na zagładę. Na szczęście gdy zauważono, że źródła wody wysychają, a przyczyniły się do tego wybudowane w górnej części zbocza hotele, teren przekształcono w park narodowy mający chronić wytwory skalne i ograniczono możliwość poruszania się po tarasach. Obecnie można zażywać "kąpieli" tylko w wyznaczonych miejscach i po zdjęciu obuwia.
Lecznicze własności żródeł znane były już w starożytności, stąd miejsce to poświęcone było Asklepiosowi, który wg mitologii greckiej uchodził za syna Apollina i był herosem sztuki lekarskiej, ojcem Higiei, bogini będącej okazem zdrowia i samemu Apollinowi.