R
Religia – w tej kwestii więcej są w stanie opowiedzieć przewodniki lub Wikipedia. Dodam tylko, że powszechny są shintoizm i buddyzm. Czasami widać kościoły chrześcijańskie, ale to wyjątki. Styl budowli sakralnych przypomina nieco Tajlandię co do formy, ale odróżnia się delikatnością zdobień i oszczędnym użyciem złota. Wyjątkiem jest kompleks w Nikko, gdzie Szogunowie chcieli podkreślić swoją pozycję i tam złota widać sporo.
Ruch – sam już nie wiem, co chciałem w tym punkcie napisać, ale … To co zaskoczyło nas w Tokyo, to mały ruch samochodów, ogólna cisza i dobre powietrze- brak smrodu spalin i wycia silników ruszających spod świateł. Być może przyczyną jest znakomicie rozwinięta sieć komunikacji miejskiej (patrz Metro, Kolej), a także zasada, że zarejestrować samochód można wyłącznie wtedy, gdy można potwierdzić posiadanie swojego miejsca parkingowego. Widok słabo zatłoczonych ulic zaskakuje. Na autostradach jest już inaczej i tam widać samochody, które mimo istnienia fantastycznej kolei dalekobieżnej (patrz Shinkansen) są powszechnie wykorzystywane. Za to szokiem może być widok tłumu pieszych, szczególnie w okolicach dworców kolejowych. Strumienie ludzi wypluwanych z jadących sznurkiem pociągów wlewają się do przejść podziemnych, a potem nagle gdzieś sie rozpływają. Ludzi w większych grupach widać w lokalnych centrach handlowych i rozrywkowych, które utworzyły się samoistnie w okolicach większych stacji kolejowych. Ruch jest lewostronny, nie tylko dla samochodów. Oznacza to także, na chodnikach, czy po schodach w metrze wchodzi się po lewej stronie, a nie po prawej. Na schodach ruchomych po lewej stronie sie stoi, a po prawej powinno zostać przejście dla osób chcących zdążyć na pociąg. Trzeba na to uważać, bo siła przyzwyczajenia prowadzi nas na dosłowne „czołówki” z zaskoczonymi tubylcami. Podczas przechodzenia przez ulicę należy bardzo uważać na samochody. Japończycy wychodzą z założenia, że znacznie łatwiej zatrzymać się pieszemu, więc samochód generalnie ma pierwszeństwo, a wejście na przejście inaczej niż na zielonym grozi utratą życia. Trzeba bardzo uważać, moim zdaniem, bardziej niż w Polsce. Oczywiście dodatkowa trudność wynika z przyzwyczajenia do patrzenia w inną stronę niż „normalnie”, dlatego wkraczając na jezdnię lepiej patrzeć w obie strony J
Ryokan - lokalny typ hotelu dla podróżujących. Jeśli ktoś oglądał film „Hanami kwiat wiśni”, to widział bohatera w końcowej sekwencji śpiącego właśnie w takim miejscu. Wczoraj przy kolacji w Nagasaki Pan Pilot omawiał zasady jakie tam obowiązują, co wzbudziło spore zamieszanie u części uczestników. Obiekt jest piętrowy, w całości drewniany i wykonany w typowy japoński sposób, czyli wszystko słychać J. Nie ma klamek, są przesuwne drzwi. Nie ma krzeseł, a posłania rozkładane są bezpośrednio na matach tatami. Łazienki są dwie, obie na dole ogólnodostępne (nie ma łazienek w pokojach). Po Ryokanie można chodzić wyłącznie boso, w skarpetach lub specjalnych klapkach. Zabrałem jednorazowe lacie z hotelu w Nagasaki, co zresztą sugerował Pan Pilot. Pokoje są 2, 3 lub 4 osobowe i Pan Pilot dokonywał podczas wczorajszego przejazdu pociągiem grupowania „ochotników” do wspólnego zamieszkania. Nam trafił się na szczęście pokój dwuosobowy i nie musimy się nikim oswajać. Kolacja ma być tradycyjna, spożywana w kucki przy niskich stołach. Pewnie dzięki temu mniej zjemy J Na szczęście podobno niedaleko hotelu jest sklep 24/7, więc w razie czego będzie się można podratować. Najwięcej zamieszania wzbudziła informacja o braku łazienek w pokojach i jakoś sądzę, że powszechnym podejściem będzie tzw. ‘dzień dziecka’, czyli nasza grupa kolejnego dnia będzie łatwo identyfikowalna dla wyczulonego nosa Japończyków. Po nocy w Ryokanie, nie przyłączę się do grona (większości) uczestników twierdzących, że nocleg w Ryokanie to pomyłka. Ma oczywiście swoje wady, jak np. spanie na materacach rozłożonych bezpośrednio na ziemi, mało szczelne okna, brak krzeseł (poza tzw. Tea House gdzie spożywa się śniadania), brak łazienek w pokojach (są dwie łazienki i prysznic na parterze i dwie toalety – jedna na górze a druga na dole), strome schody bez windy, czy wreszcie podział na strefy „czystą” i „brudną”. Także do toalety należy wchodzić w osobnych kapciach, przed wejściem do „kibla” stoją osobno oznaczone kapcie, specjalnie do tego celu. Zachowanie podziału na strefę czystą i brudną zdawało się sprawiać niektórym naszym uczestnikom spory kłopot, a z niektórych wypadkach podejrzewam wręcz o celowe sabotowanie lokalnego zwyczaju. W końcu dlaczego jacyś dzicy Japończycy, będą uczyli nas, czystych i schludnych Polaków, że nie wolno brudnymi butami wchodzić do domu – trzeba poruszać się w skarpetkach, miejscowych lub swoich kapciach? Cóż, podczas gdy u nich była rozwinięta cywilizacja, po polskich kniejach hulały bizony i tury, ale to przecież nie upoważnia ICH do narzucania nam swoich „głupich zwyczajów” (cytat z jednej z uczestniczek wycieczki …). Ręce opadają… Dwa zdania opisu wymaga dodatkowo kolacja jaka podawana jest na koszt biura wieczorem. Spożywa się ją siedząc „po japońsku” i jedząc pałeczkami (choć można dostać widelec J) zawartość pudełek jakie zastaje sie na stole – na początku myśleliśmy, że te pudełka są podstawkami, a nie, że zawierają kolację … Zawartość jest w 90% oparta na owocach morza, tylko ryż i zupa miso (swoją porcję wylałem od razu na początku L), nadają się dla osób nastawionych tradycyjnie do jedzenia. Jeśli ktoś boi się eksperymentów, albo nie lubi owoców morza, lepiej zjeść coś wcześniej na mieście J. Śniadanie jest już podawane na siedząco, jest skromne, ale można się normalnie najeść (jogurt, banan, jajko, tost z masłem i NORMALNA (czarna) herbata. Nie jest to odpał, ale na początek dnia starczy. W sumie pobyt w ryokanie dał mi nieco pojęcia o zwyczajach miejscowych bez wystawiania moich osobistych zwyczajów na zbyt ciężką próbę. Rozumiem jednak, że mogą być osoby, bardziej konserwatywne, dla których ta noc była sporym wyzwaniem.
Ryż – zapychacz na podobieństwo naszych ziemniaków, kartofli czy pyr. Do konsumpcji w każdej ilości do posiłku. Wyłącznie biały i lekko kleisty nadający się do jedzenia pałeczkami.
S
Sedes – może śnić się po nocach, a także zaskoczyć europejczyka, który naciśnięty potrzebą uda się w nocy do toalety. Sedes żyje własnym życiem i jest kolejnym przykładem na automatyzację życia w Japonii. Niepokój i zaskoczenie budzi panel z przyciskami umieszczony zwykle po prawej stronie (choć w hotelu w Nagasaki panel został zastąpiony pilotem). W muszli jest zwykle sporo wody, tak jak w USA. Kolejne zaskoczenie gdy siądziemy na tym wynalazku – automat sam dopuszcza wodę do muszli. Po zakończeniu ablucji, wybierając odpowiednie przyciski, można otrzymać ciepły prysznic w okolicach odbytu dla obu płci. Kobiety mogą wybrać także opcje dodatkowe. Jakoś nie mogłem się przekonać do tego wynalazku… Sedesy automatyczne znajdują sie także w toaletach publicznych, choć tam można spotkać takie bardziej zwyczajne, bez prysznica J
Shinkansen – To jest instytucja sama w sobie. Jeśli Japończycy mogą być z czegoś naprawdę dumni, to z systemu kolei, a szybkich superekspresów Shinkansen w szczególności. Widok dzioba tego pociągu wjeżdżającego na stację jest jedyny w swoim rodzaju. Skojarzenia można mieć różne, od pyska rekina aż po dinozaura. Pociąg składa się z kilku lub kilkunastu wagonów, z czego pierwsze lub ostatnie 3 lub 4 są dostępne bez rezerwacji. W środku bardzo wygodnie, a nawet luksusowo. Część składów jest wyposażona w gniazdka elektryczne (nisko przy podłodze), co umożliwia pracę. Niedopatrzeniem jest brak darmowego WiFi JJ ale to już moja osobista złośliwość… Wszystko działa jak szwajcarski zegarek. Shinkansem może mieć 36 sekund opóźnienia i to tylko w okresie tajfunów. Prędkość podróżną, ok. 300 km/h osiąga w kilka minut po starcie w taki sposób, że pasażerowie nic nie czują. Fotele typu lotniczego (znacznie więcej miejsca na nogi) i szerokie, ułożone są zwykle w układzie 2 + 3 z przejściem pośrodku. Ponieważ z zasady fotele powinny być ustawiane przodem do kierunku jazdy, a pociągi nie mają pętli do nawracania, każdy zestaw foteli można odwrócić naciskając pedał nisko nad ziemią od strony przejścia. Na stacji końcowej jeden sprzątacz na wagon potrafi obrócić wszystkie fotele w mniej niż minutę, a w kolejne 3 umyć wszystkie podłokietniki, uchwyty, wymienić podkładki pod głowę itp. W pociągu którym obecnie jedziemy do Nagasaki (to akurat nie jest Shnikansem ale lokalny pospieszny), fotele są skórzane, a na podłodze ułożone są wysokiej jakości drewniane klepki.. Nie wiem, kiedy wsiądę znowu do polskiego Intercity, ale wyobrażam sobie, co musi czuć Japończyk w polskim pociągu… W pociągach, metrze, a szczególnie w Shinkansenie obowiązuje specjalna etykieta. Nie wolno rozmawiać przez komórkę, sama komórka musi być wyłączona, przy wyjściu należy podnieść oparcia foteli do pionu (rzeczywiście wszyscy tak robią), a jeśli chcieliśmy jechać twarzą w twarz z przyjaciółmi i odwróciliśmy fotele tyłem do kierunku jazdy, bezwzględnie trzeba je z powrotem ustawić we właściwą stronę. Oczywiście w pociągu są czyściutkie toalety (dwie na każdy wagon – rozdzielnopłciowe), a podczas jazdy jeździ wózek z cateringiem. W niektórych pociągach są osobne palarnie, a miejsce na większy bagaż znajduje się za ostatnimi fotelami w każdym wagonie. Pomimo ostrzeżeń biura aby bagaż był jak najmniejszy, nie było nigdy żadnych problemów z miejscem. Nad głową znajduje się półka lub zamykane schowki podobnie jak w samolotach.
Szybkość i komfort Shinkansenów jest powalająca. Dość powiedzieć, że odległość ok. 850 km z Tokyo do Hiroszimy pokonaliśmy w sumie w 4h30 min jazdy, licząc przesiadkę pod drodze. Nie ma szans, aby dało sie szybciej załatwić to samolotem licząc całą procedurę odprawy, dojazd na lotnisko itp. Chciałbym kiedyś móc jeździć takimi pociągami w Polsce … Swoją drogą, chyba zacznę aktywnie włączać się w aktywności mające doprowadzić do organizacji olimpiady w Polsce, ponieważ sieć Shinkansenów zaczęła powstawać właśnie przed olimpiadą w 1964 roku… Na razie mamy wielkie puste stadiony po Euro, ale nimi nie da się jeździć L
Sklep – patrz także Family Mart
Słodycze – są wszędzie i dostępne na każdym kroku. Podobno ze względu na dietę, w codziennym pożywieniu Japończyków jest stosunkowo mało cukru, co powoduje, że wszystko co kupuje się w sklepach, a co nie jest mięsem (a i to nie zawsze), jest słodyczą. Można naciąć sie na dość zaskakujące połączenia, jak np. pieróg ze nadzieniem o smaku wiśni (oczywiście słodki), które okazuje się słodkim ziemniakiem (patatem) przygotowanym na wiśniowo… Pataty i ryż są podstawą większości miękkich słodyczy. Oprócz nich, wszędzie można kupić ciasteczka o różnych kształtach i rozmiarach pakowane w ozdobne pudełka – na prezent lub na podróż Shinkansenem. Na temat słodyczy w Japonii można by było napisać osobną książkę, tym bardziej dziwi, że na ulicy podczas już ponad tygodniowego pobytu widziałem dosłownie KILKA osób z wyraźną nadwagą. Wszyscy Japończycy są szczupli, a sklepy ze słodyczami pełne ludzi i na każdym kroku… Ciekawe jak to działa.
Smog – nie występuje (o dziwo) … patrz Ruch.
Sushi – podobnie jak słodycze, temat na osobną opowieść. Sushi jest tylko w krajach nadmorskich ze względu na świeżość ryb. W jednej z polskich restauracji słyszałem od kucharza, że sushi trzeba przygotować z mrożonej ryby, aby pozbyć się ewentualnych pasożytów… Zapewniam tego Pana Kucharza, że w Japonii nie słyszano o mrożeniu ryb na sushi. Ktoś musiał go oszukać. Ale cóż, jak w Polsce może być świeża ryba? Nawet jeśli jest przywożona samolotem, to już nie jest świeża. Sushi można zjeść praktycznie wszędzie. Albo w specjalnych restauracjach, tam teoretycznie powinno być najlepsze, albo w każdej prawie restauracji ogólnej można także liczyć na wybór sushi i sashimi. Dodatkowo na dworcach, w niewielkich sklepikach, można kupić pyszne zestawy (np. 10 nigiri)za kwoty nie wyrywające dziury w portfelu. Duży zestaw na śniadanie do Shinkansena kupiłem na dworcu Shinjuku za 850Y. Bardziej wyrafinowane zestawy są po 1000-1200Y, a mniejsze można kupić już za 350Y. Wszystko świeże i znakomite. Nie wiem, czy i kiedy zdecyduję się na sushi w Polsce L dlatego muszę się jeszcze najeść przed wyjazdem na zapas.