Podróż Wbijanie gwoździa, czyli shinkansenem po Japonii - J - K



J

Japonia – wbrew stereotypom, nie każdy w Japonii chodzi w kimonie, nie zawsze je się sushi, trudno zobaczyć kwitnącą wiśnię i nie zewsząd widać Fuji-san. Reszta stereotypów działa. Są niscy, mało przystojni, mają czarne włosy, cały czas się kłaniają, jest czysto do przesady, trudno zjeść mięso, łatwo ryż … A zresztą, to trzeba po prostu zobaczyć.

Jedzenie – (patrz także Kiełbasa, Mięso, Ryż, Słodycze, Sushi, Pampuchy) Jedzenie jest łatwo dostępne. Wbrew stereotypom nie jedzą tylko ryb (ale na nich bazują) i zawsze jest ryż. Wiele potraw ma lekko rybny smak, nawet jeśli nie jest to oczekiwane. Ryż dostaje się do obiadu bez ograniczeń, można prosić o dokładkę. Na moje oko, najwięcej jest potraw i knajp typu chińskiego, ale z jedzeniem dopasowanym do japońskich smaków – wszystko jest dla nas mdłe. Można znaleźć rejony maleńkich (po kilka stolików) knajpek dla rdzennych Japończyków. W strasznym dymie pochodzącym z grilla siedzą dobrze ubrani w garnitury biznesmeni spokojnie jedzą i konwersują. Niestety takie lokale nie mają żadnego zrozumiałego menu i nie ma jak zamówić jedzenia. Wydaje się także, że niekoniecznie byłoby się mile widzianym gościem. Większość restauracji w centrach miast dysponuje albo menu obrazkowym z krótkimi opisami po angielsku, albo, co było dla nas zupełną nowością, w szklanych gablotach wystawione są plastikowe modele sprzedawanych potraw. Można poprosić kelnera na zewnątrz i pokazać palcem co się chce. Nie zawsze jednak to co wygląda n pokrojony kotlet schabowy nim jest … Za 700-900Y można zjeść solidny zestaw lunchowy składający się z zupy miso (rodzaj rosołu) z warzywami i drugiego dania z rybami (owocami morza) bądź mięsem, zwykle w formie kociołka gotującego się na stole. Zamiast kociołka można zamówić pieczoną rybę, albo kawałek mięsa. To ostatnie dość trudno dostępne i droższe (patrz Mięso). Oczywiście można zamówić sushi lub sashimi, jakieś wersję są praktycznie w każdej jadłodajni. Knajpek jest dużo i poza kuchnią japońsko-chińska, są także bardziej znane kuchnie etniczne - hinduska lub ‘azjatycka’. Nie widziałem kuchni włoskiej ani francuskiej, zapewne są czasami w lepszych hotelach. Praktycznie nie ma ulicznych stoisk z jedzeniem, które są tak powszechne w Chinach. Jeśli są, to raczej w miejscach stricte turystycznych – np., Miyajima. Japończycy nie mają zwyczaju jeść w biegu i na stojąco, zawsze siedzą i spokojnie jedzą. Zresztą jedzenie w ruchu ma poważną wadę - nie ma gdzie potem wrzucić śmieci (patrz Kosz na Śmieci).

K

Kamakura – miejscowość wypoczynkowa, wiele świątyń do zwiedzania.

Karta Kredytowa – (także Bankomat, Pieniądze) Kartą kredytową można płacić w Family Mart i większości sklepów. Czasami także w knajpkach, ale w porze lunchu może się zdarzyć, że nie będą chcieli przyjąć płatności pomimo obecności naklejki Visa na drzwiach. Lepiej się upewnić przed płaceniem. Generalnie Japończycy są zwolennikami gotówki i karty nie są powszechnie używane.

Kawa – trunek powszechny w Japonii. Z Automatów dostajemy czarną (gorzka), białą (słodka), w puszkach, butelkach, na zimno, na ciepło, zwykle mocną, ceny ok 120-200Y. Do kupienia także z wózków w Shinkansenie (300Y). Moim zdaniem całkiem niezła, miłośnik kawy powinien być zadowolony. W końcu udało mi się trafić na kawę z mlekiem bez cukru, w okrągłej jasno-brązowej butelce z napisem Georgia European. Co za ulga…

Kiełbasa – coś, czego niektórym najbardziej brakuje… W niektórych sklepach można kupić niewielkie kabanosy (opakowane w torebki, wiszą zwykle w dziale z przekąskami), w cenie 110Y za jeden mały kabanosik ważący zapewne ok., 50g. To daje cenę ok. 80 zł za kg, a smak daleko odbiega od naszych pysznych kiełbas. Pozostaje czekać na powrót do Polski …

Klimatyzacja – jest wszędzie, ale działa bardzo różnie (patrz Hotel). Często można sterować wyłącznie intensywnością nawiewu, ale już nie temperaturą, co przy braku możliwości otwierania okien (w niektórych hotelach), daje specyficzny hotelowy mikroklimat. Do tego dość wyraźny szum… Cóż, to jest konsekwencja mieszkania w hotelu. Na tym tle pozytywnie wyróżniał się Ryokan, gdzie nieszczelne okna zapewniały dopływ świeżego powietrza, a sprawnie działająca Klima umożliwiała szybkie dogrzanie pomieszczenia (patrz Ryokan).

Kolej – (patrz także Shinkansen i Metro) podstawowy środek lokomocji na średnie i długie dystanse. Czysto, szybko (w wypadku Shinkansen MEGA szybko i MEGA punktualnie. Koleje działają w Japonii perfekcyjnie. W zasadzie nie ma co wiele o tym pisać, to trzeba przeżyć. A takich doznań nasz Program zapewnia aż nad miarę. To co najważniejsze w kolejach, to etykieta. Od podróżujących wymaga się generalnie zachowania ciszy. Nikt nie rozmawia przez komórkę (nie wolno), a samo urządzenie powinno być wyciszone. Dwa razy słyszałem dzwonek komórki. Nie ma żadnych rozmów, ludzie przeglądają internet, albo czytają książki czy gazety. Zaskakujący jest także widok Japończyków karnie ustawiających się w kolejkach na peronach. Nie ma szansy aby gdzieś „po warszawsku” się wcisnąć poza kolejką. Proces wymiany pasażerów w Shinkansenie trwa nie więcej niż 3 min. W tym czasie kilkadziesiąt osób wchodzi i wychodzi z każdego wejścia w idealnym porządku (patrz Porządek). W metrze nie jest już tak porządnie, ale metro służy szybkiemu i sprawnemu przemieszczaniu się na krótkie dystanse. W metrze liczy się szybkość i stopień upakowania. W godzinach szczytu specjalnie ubrani porządkowi, obowiązkowo w białych rękawiczkach, dopychają podróżnych aby gęstość była maksymalna. W pociągach dalekobieżnych normalną praktyką jest picie i jedzenie przyniesionego ze sobą jedzenia. Zaraz po wyjściu z pociągu można usunąć śmieci korzystając z rzadko spotykanych koszy na śmieci.

Kolory – dokładniej brak kolorów. Jak pisałem we wstępie, kolorowi są, czasami aż do absurdu, młodzi ludzie. Za to reszta tłumu, zgodnie z „zasadą gwoździa” jest zunifikowana także w tym względzie. Dominują kolory ziemi w mało intensywnych odcieniach i na tym tle intensywna czerwień świątyń wyraźnie daje poczucie odmiany. Czerwone szaty mnichów buddyjskich czy „dziewczyn świątynnych”, które można czasami zobaczyć przemykające szybko i cicho, wydają się pochodzić z innego świata. Także samochody są szare lub srebrne, a jak bardziej kolorowe, to zwykle są to taksówki. Domy szare lub bure, czasami obłożone klinkierem w kolorach ziemi o podobnych kształtach i położone blisko siebie sprawiają wrażenie szarej masy przemykającej niezauważenie za oknem Shinkansena. Tylko w nocy szare ulice przemawiają wszelkimi kolorami tęczy neonów i reklam. Wtedy także na ulicach pojawiają się kolorowo ubrani ludzie, czasami także ci w średnim wieku pozwalają sobie na chwilę luzu.

Komórka – niestety często nie działa. Musi pracować w 3G (chyba). Mój Blackberry (!) odmówił posłuszeństwa, co miało także pewne dobre strony… Warto upewnić się przed wyjazdem, czy posiadany przez nas model będzie działał w Japonii. Nie używać podczas podróży koleją (patrz Kolej).

Kosz na Śmieci – zjawisko praktycznie nie istniejące w Japonii. Obowiązuje zasada – Twoje Śmieci, Twój Problem. Niewielkie kosze znajdują się przy Automatach z napojami, na dworcach kolejowych, a czasami w miejscach gdzie jest kilka knajpek. Poza tymi miejscami śmieci trzeba po prostu nosić ze sobą i wyrzucić przy nadarzającej się okazji. Śmieci na ulicy praktycznie nie występują.

Kyoto – miasto, w którym spędziliśmy 3 noce, dwie w normalnym hotelu, a jedną w ryokanie (patrz Hotel, Ryokan). Wielkie kontrasty. Z jednej strony normalna dzielnica ludzi żyjących swoim rytmem w okolicy ryokanu, a z drugiej szerokie ulice i nowoczesne budownictwo w centrum. Ma swoją atmosferę . Przyjechaliśmy do Kyoto z Nagasaki w deszczu wczesnym popołudniem, ale już podczas lunchu wypogodziło się i można było działać. Na początek spacer na pokaz kimon połączony z możliwością zakupów w sporym centrum rękodzieła. Rzeczywiście wyroby o znacznie wyższej jakości niż w dotychczas spotykanych sklepach przy świątyniach (nazywam je ‘ścieżkami zdrowia’). Można kupić piękne kimona, także dla mężczyzn (sam kupiłem dla siebie), ceny od 5000Y do … (właściwie nie ma górnej granicy), ręcznie szyte jedwabne krawaty (ok. 10.000Y za sztukę) i wiele drobnych produktów. Wieczorny spacer, właściwie już o zmroku, do parku i rezydencji cesarskiej bez wielkich emocji. Drugiego dnia, po wymeldowaniu z ryokanu zwiedzaliśmy Kyoto wynajętym autobusem i to był świetny program. Najpierw Złoty Pawilon, czyli mauzoleum dla ostatniego shoguna z rodu Takegawa, powstały w miejscu, które wybrał sobie na zasłużoną emeryturę. Potem zamek pięknie położony w parku, a następnie świątynia na palach. Na koniec jeszcze jedna świątynia. Pisząc „koniec” miałem na myśli zwiedzanie elementów historycznych, ponieważ wycieczka zakończyła się przed dwoma kilkupiętrowymi domami towarowymi zawierającymi ponownie wyroby rękodzieła. W zasadzie jest tam wszystko co chciałoby się przywieść z Japonii (kimona, broń, rysunki, biżuteria, wyroby z laki, …) trudno wymienić czego tam nie ma. Trzeba tylko szybko kupować, ponieważ brakuje mocno czasu. Wydaje się na początku, że 1,5 godz. na zakupy to dużo, ale kilka osób musiało zostawić wybrane produkty, bo brakło czasu na ich zapłacenie. Większość grupy wróciła do hotelu przebrać sie, a kilka osób postanowiło udać się na spacer po Gion, słynnej dzielnicy gejsz (dla znających film „wyznania Gejszy”). Spotkanie Gejszy jest bardzo trudne, zwykle przemieszczają sie taksówkami, ale można spotkać ‘Maiko’, czyli aplikantkę na gejszę. Jak zwykle narzekałem na brak światła, zwiedzanie zaczęliśmy około 17:15, co oznaczało zachód słońca, więc szanse na ciekawe zdjęcia były minimalne, a temperatura nie rozpieszczała (max 14 stopni). Na szczęście udało nam się przypadkiem trafić na cztery Maiko, które wyszły na spacer i sesję foto. Późny wieczór zakończyliśmy uczestnictwem w przedstawieniu łączącym kilka istotnych elementów japońskiej kultury. Ekspresowa ceremonia parzenia herbaty, gra na tradycyjnych instrumentach, taniec i muzyka dworska, a na koniec układ taneczny w wykonaniu Maiko dał bardzo powierzchowne poczucie odrębności kulturowej. Ten dzień był jednym z najintensywniejszych podczas wycieczki, a zakończyliśmy go jeszcze pieszym spacerem do hotelu – co zajęło ok. 45 min szybkiego marszu. Kolejnego dnia, jeden z najważniejszych punktów w programie, czyli świątynia 10.000 bram w Inari (dzielnica Kyoto). Ci, którzy oglądali „Wyznania Gejszy” zapamiętali zapewne scenę, gdy kandydatka wtedy jeszcze na Maiko, biegnie tunelem czerwonych słupów. Bardzo liczyłem na piękne wrażenia i zdecydowanie się nie zawiodłem. Wrażenie jakie robi niekończący się czerwono-czarny tunel jest niesamowite. Kolejne miejsce, Nara, pierwsza stała stolica Japonii (wcześniej stolica była tam, gdzie aktualnie przebywał Cesarz), nie zrobiła już na mnie takiego wrażenia. Model wielkiej drewnianej buddyjskiej świątyni, ponoć nawet obecnie największego drewnianego budynku na świecie, nie zrobił aż takiego wrażenia. Wstyd się przyznać, ale wielki „dziurawy” budynek, z którego podziwialiśmy panoramę Osaki, zrobił na mnie większe wrażenie J Przejazd pociągiem do Kyoto i wieczorny spacer zakończyły przedostatni dzień pobytu w Japonii. Z Kyoto, przez Himeji (patrz Himeji) udaliśmy się do Tokyo na ostatni przed wylotem nocleg.

  • Kioto - Gion 2
  • Kolej - pociągi
  • Kioto - Gion
  • Kioto - Gion 3
  • Japonia
  • Japonia - ślub
  • Japonia - czapeczki
  • Jedzenie - pierożki
  • Jedzenie
  • Jedzenie - lunch turystyczny
  • Jedzenie
  • Jedzenie - wystawy
  • Jedzenie - Okonomiyake #1
  • Jedzenie - Okonomiyake #2
  • Jedzenie - na patyku
  • Kolej - porządek
  • Japonia - porządek