Od zawsze marzyło mi się żeby skoczyć, z czegokolwiek tak poprostu lecieć i wpaść do wody.Niestety przez tyle lat nie miałem okazji by to zrobić,dodatkowo od małęgo miałem wpojony przez rodziców strach do skakania, także nie nauczyłem się skakać na główkę. Zaświtała mi nad głową żaróweczka że na Hawajach może być ku temu okazja. Przypomniał mi się jeden teledysk z przed 15 lat którym się mocno jarałem, i niedoścignionym marzeniem było mieć podobne ujęcie, mowa o Hierogliphics " You never know". Włączyłem go sobie ostatnio i znów z podziwem patrzyłem jak Pesto nawija swoją zwrotkę i na sam jej koniec zeskakuje ze skarpy do wody pośród lasy tropikalnego. Fajnie naprawde. I gdy tak oglądałem ten klip zmieniały się lokalizacje na sam koniec cała ekipa Hierogliphics usiadła i dopiero wtedy się przyjrzałem że wszyscy oni mają na sobie koszulki z napisem HAWAII '98. Od razu zacząłem szukać tego miejsca i to z powodzeniem, nazywa się ono Maunawilli.Idzie się szlakiem przez las tropikalny i dochodzi do wodospadziku i małego jeziorka do którego można skakać.Utwór który nagrałem z okazji tej podróży odwołuje się bezpośrednio do utworu zespołu Hierogliphics i momentu w którym jeden z nich skacze w tym samym momencie ja w moim klipie który kręciłem teraz na Hawajach miałem wykonać identyczny skok w tym samym miejscu. Marzenie było na wyciągnięcie ręki to miał być HIT! Miał być...gdy pojechaliśmy w to miejsce okazało się że jest po deszczu i nie jesteśmy w stanie przejść przez las tropikalny - ugrzęźniemy w nim:/
Załamałem się lekko ale Radek powiedział mi kolejną cenną rzecz, że nigdy nie zrealizuje się planu w 100% i trzeba brać to jako coś normalnego, jemu kiedyś nie było dane zobaczyć Machu Pichu ze względu na
pogodę.
No nic trudno polecieliśmy wtedy na drugą wyspę Kauai. W wypożyczalni samochodów leciał na telebimie filmik promujący wyspę, gdzie pokazywali podobne miejsce w lesie , gdzie ludzie sobie skaczą do wody :) Rewelacja odrazy zacząłęm szukać tego miejsca Kipu Falls, w hostelu niewiedzieli ale znalazłem w necie. W komentarzach miejscowi pisali ze faktycznie miejsce jest świetne skaczą tam od małego ale turystom odradzają. Okazało się że w ciągu ostatnich 5 lat zginęło tam 5 oób w tym jeden tubylec. Mimo to pojechaliśmy w to miejsce. Okazało się że jest ogrodzone i nie ma do niego wstępu. Tym razem nie byłem aż tak bardzo zdołowany, troche ulgę poczułem że zachowam swe życie:) Polecieliśmy na trzecią wyspę - Big Island, podczas płynięcia jachtem na spotkanie z mantami, kapitan opowiadał o okolicy. Słuchałem wyrywkowo ale wyłapałem "cliff jumping" :) wróciwszy do hostelu zacząłem szukać tego miejsca, znalazłem nawet filmiki na youtubie a właściciel hostelu zaznaczył mi na mapce te dwa miejsca także ruszyliśmy na południe, pierwszą miejscówke w jakiś sposób ominęliśmy, później troche mnie zmuliło i przysnąłem w samochodzie a obudziłem się dopiero na jakimś punkcie widokowym. Jak się okazało to była ta miejscówka z filmiku klif do którego podchodziłem na czworaka oraz wielka dziura wśród skał w którą się niby skacze ale weź tu człowieku wycyrkluj tak żeby o nic nie zawadzić jak masz zdretwiałe nogi i skaczesz pierwszy raz w życiu z czegokolwiek. Poszedłem jednak popstrykać zdjęcia. Zagadałem takiego małego chłopaczka wędkującego na klifie: "Czy ludzie tu skaczą naprawde? - naprawde skaczą , a ty też skaczesz? - i ja również skaczę, A nie jest to niebezpieczne? - nie nie jest, uśmiechnął się i poszedł. Okej ten gnojek skacze tutaj ale w tej chwili nikt nie skacze żeby wogle podpatrzec, podpytac co i jak. Biłem się z myślami lecz wkońcu zdrefiłem :( Poszliśmy do samochodu by ruszyć dalej na południe, w tym momencie zjawiło się pare osób które stanęły na krawędzi otworu. Poszedłem zobaczyć. Dziewczyna miała zamiar skoczyć do tego otworu wśród skał ale zeszła sobie na najniższą półkę, za to jej koledzy z samej góry walili, wyczekiwali na odpowiedni moment aż będzie przypływ i woda pokryje skały. Dziewczyna również skoczyła ale ten otwór nie przekonywał mnie nadal. Chłopaki stojąc nad otworem odwracali się na pięcie i biegli do krawędzi klifu skacząc również z niego bezpośrednio do oceanu. Zacząłem zastanawiac się nad tą opcją, burza mózgu trwała, na wszelki wypadek pozdejmowałęm wszystkie gadżety które miałem na sobie. Na wszelki wypadek stanąłem na krawędzi 12 metrowego klifu, na wszelki wypadek dałem Piotrusiowi aparat żeby mnie nagrywał, na wszelki wypadek zacząłem rapowac swoją zwrotkę skupiając się tylko na tym zeby pamietać kolejny wers, wiedziałem ze teraz to jest gra, ujęcie do klipu, a w momencie wypowiedzenia ostatnich wersów ma nastąpić skok tak jak w tamtym klipie raperów z przed 15 lat, nawijam
"Marzyciele to nie inny gatunek ludzi
nigdy nie wiesz czy, twoje stopy już dziś
nie staną tam gdzie siegały tylko sny
nigdy nie wiesz - jak Hierogliphics" chwila mocy jest tu i teraz - SKACZĘ!!!
Uderzając o taflę wody miałem tylko jedną myśl, czy aby napewno nie dolece do jakiś skał, ale nie, wyporność była bardzo duża odrazu znalazłem się an powierzchni.Udało sie przeżyłem skok do Pacyfiku z 12 metrów. Duspko boli niesamowicie, nie wiem czy kiedykolwiek przestanie, nie wiem czy czego sobie nie uszkodziłem, rozgląda się czy aby napewno zwieracze nie puściły, słysałem że różne rzeczy sie dzieją. wchodze na drabinke i się okazuję że moje ciało było zaskoczone skokiem na górze, tam niczego nei odczuwałem, teraz cały się trzęsę, nogi i ręce latają mi jak szalone, wydaje mi się że nie dam rady w tym stanie wejść po tej drabinie. Ból stopniowo ustąpił, wyszedłem na góre i przestałęm się telepać. Ogarnąłem to co się stało i nie mogłem uwierzyć, a moja radość w tym momencie sięgnęła zenitu, osiągnąłem swój Mont Everest szczęścia :D Zaliczone , możemy jechać dalej..chwila chwila trzeba zrobić dubla do teledysku tak na wszelki wypadek :) Skoczyłem drugi raz, było już lepiej, wiedziałem że dupsko przestanie boleć a i wspinaczce po drabinie sprostam bez problemu, nawet już się tak nie trzęsłem po skoku. Zadowolenie 1000 - możemy jechać dalej. Dzięki wielkie Ukraincom za instrukcje dotyczące skoku:)
Chłopaki też chcieli się przekąpać ale miejsce w którym się zatrzymaliśmy służyło do wodowania kutrów, mimo to Zbyszek poleciał tam pływać z rurką. Jak to zwykle bywało tam gdzie Zbyszek szedł sam to twierdził że było fantastycznie, ryby piękne i wszystko ohh ahh, ciężko było go stamtąd wyciągnąć nawet jak kuter przypłynął i Zibi blokował mu drogę :)
Załamałem się lekko ale Radek powiedział mi kolejną cenną rzecz, że nigdy nie zrealizuje się planu w 100% i trzeba brać to jako coś normalnego, jemu kiedyś nie było dane zobaczyć Machu Pichu ze względu na
pogodę.
No nic trudno polecieliśmy wtedy na drugą wyspę Kauai. W wypożyczalni samochodów leciał na telebimie filmik promujący wyspę, gdzie pokazywali podobne miejsce w lesie , gdzie ludzie sobie skaczą do wody :) Rewelacja odrazy zacząłęm szukać tego miejsca Kipu Falls, w hostelu niewiedzieli ale znalazłem w necie. W komentarzach miejscowi pisali ze faktycznie miejsce jest świetne skaczą tam od małego ale turystom odradzają. Okazało się że w ciągu ostatnich 5 lat zginęło tam 5 oób w tym jeden tubylec. Mimo to pojechaliśmy w to miejsce. Okazało się że jest ogrodzone i nie ma do niego wstępu. Tym razem nie byłem aż tak bardzo zdołowany, troche ulgę poczułem że zachowam swe życie:) Polecieliśmy na trzecią wyspę - Big Island, podczas płynięcia jachtem na spotkanie z mantami, kapitan opowiadał o okolicy. Słuchałem wyrywkowo ale wyłapałem "cliff jumping" :) wróciwszy do hostelu zacząłem szukać tego miejsca, znalazłem nawet filmiki na youtubie a właściciel hostelu zaznaczył mi na mapce te dwa miejsca także ruszyliśmy na południe, pierwszą miejscówke w jakiś sposób ominęliśmy, później troche mnie zmuliło i przysnąłem w samochodzie a obudziłem się dopiero na jakimś punkcie widokowym. Jak się okazało to była ta miejscówka z filmiku klif do którego podchodziłem na czworaka oraz wielka dziura wśród skał w którą się niby skacze ale weź tu człowieku wycyrkluj tak żeby o nic nie zawadzić jak masz zdretwiałe nogi i skaczesz pierwszy raz w życiu z czegokolwiek. Poszedłem jednak popstrykać zdjęcia. Zagadałem takiego małego chłopaczka wędkującego na klifie: "Czy ludzie tu skaczą naprawde? - naprawde skaczą , a ty też skaczesz? - i ja również skaczę, A nie jest to niebezpieczne? - nie nie jest, uśmiechnął się i poszedł. Okej ten gnojek skacze tutaj ale w tej chwili nikt nie skacze żeby wogle podpatrzec, podpytac co i jak. Biłem się z myślami lecz wkońcu zdrefiłem :( Poszliśmy do samochodu by ruszyć dalej na południe, w tym momencie zjawiło się pare osób które stanęły na krawędzi otworu. Poszedłem zobaczyć. Dziewczyna miała zamiar skoczyć do tego otworu wśród skał ale zeszła sobie na najniższą półkę, za to jej koledzy z samej góry walili, wyczekiwali na odpowiedni moment aż będzie przypływ i woda pokryje skały. Dziewczyna również skoczyła ale ten otwór nie przekonywał mnie nadal. Chłopaki stojąc nad otworem odwracali się na pięcie i biegli do krawędzi klifu skacząc również z niego bezpośrednio do oceanu. Zacząłem zastanawiac się nad tą opcją, burza mózgu trwała, na wszelki wypadek pozdejmowałęm wszystkie gadżety które miałem na sobie. Na wszelki wypadek stanąłem na krawędzi 12 metrowego klifu, na wszelki wypadek dałem Piotrusiowi aparat żeby mnie nagrywał, na wszelki wypadek zacząłem rapowac swoją zwrotkę skupiając się tylko na tym zeby pamietać kolejny wers, wiedziałem ze teraz to jest gra, ujęcie do klipu, a w momencie wypowiedzenia ostatnich wersów ma nastąpić skok tak jak w tamtym klipie raperów z przed 15 lat, nawijam
"Marzyciele to nie inny gatunek ludzi
nigdy nie wiesz czy, twoje stopy już dziś
nie staną tam gdzie siegały tylko sny
nigdy nie wiesz - jak Hierogliphics" chwila mocy jest tu i teraz - SKACZĘ!!!
Uderzając o taflę wody miałem tylko jedną myśl, czy aby napewno nie dolece do jakiś skał, ale nie, wyporność była bardzo duża odrazu znalazłem się an powierzchni.Udało sie przeżyłem skok do Pacyfiku z 12 metrów. Duspko boli niesamowicie, nie wiem czy kiedykolwiek przestanie, nie wiem czy czego sobie nie uszkodziłem, rozgląda się czy aby napewno zwieracze nie puściły, słysałem że różne rzeczy sie dzieją. wchodze na drabinke i się okazuję że moje ciało było zaskoczone skokiem na górze, tam niczego nei odczuwałem, teraz cały się trzęsę, nogi i ręce latają mi jak szalone, wydaje mi się że nie dam rady w tym stanie wejść po tej drabinie. Ból stopniowo ustąpił, wyszedłem na góre i przestałęm się telepać. Ogarnąłem to co się stało i nie mogłem uwierzyć, a moja radość w tym momencie sięgnęła zenitu, osiągnąłem swój Mont Everest szczęścia :D Zaliczone , możemy jechać dalej..chwila chwila trzeba zrobić dubla do teledysku tak na wszelki wypadek :) Skoczyłem drugi raz, było już lepiej, wiedziałem że dupsko przestanie boleć a i wspinaczce po drabinie sprostam bez problemu, nawet już się tak nie trzęsłem po skoku. Zadowolenie 1000 - możemy jechać dalej. Dzięki wielkie Ukraincom za instrukcje dotyczące skoku:)
Chłopaki też chcieli się przekąpać ale miejsce w którym się zatrzymaliśmy służyło do wodowania kutrów, mimo to Zbyszek poleciał tam pływać z rurką. Jak to zwykle bywało tam gdzie Zbyszek szedł sam to twierdził że było fantastycznie, ryby piękne i wszystko ohh ahh, ciężko było go stamtąd wyciągnąć nawet jak kuter przypłynął i Zibi blokował mu drogę :)