Zmieniamy miejscówkę i jedziemy na drugą stronę wyspy do miejscowości Kona. Po drodze zatrzymujemy się przy najwyższym wodospadzie jaki dane mi było widzieć do tej pory- Akaka Falls mierzy 120 m. wysokości.Mijamy Waipio valley gdzie pstrykamy fotki na tle doliny, chwile zastanawiamy się czy zagłebiać się w nią ale jednak jedziemy dalej gdyż czasu by nam nie starczyło. Zatrzymujemy się na śniadanko w Honokaa gdzie znalazłem tylko jedno godne miejsce godne mojej obecności:) na śniadanie staram sie nie jadać fast foodów i dań obiadowych to musi być coś śniadaniowego. Pada na knajpkę Super Natural gdzie zamawiam Spicy Tuna Melt - ten smak był niesamowity, pałaszowałem jak mała świnka, nigdy nie wpadłem na to ani nikt mi o czymś takim nie mówił a były to poprostu tosty na ciepło z tuńczykiem pomidorkiem dwoma rodzajami sera żółtego, możliwe że coś jeszcze bo było to takie fajne słodziutkie . Mega, byłem tak zadowolony ze robiłem zdjęcia tej knajpie ale coś włascicielka miała chyba przeciwko, mówiłem że to tylko dla mnie ale nie wiem w sumie czy ją to uspokoiło. Później zauważyłem książki w stojącej tam biblioteczce dotyczące feng shui, przepływu energii i innych ciekawych tematów, możliwe że dlatego nie chciała żebym robił zdjęcia, że zakłóca to przepływ energii, lub kradnie dusze miejscu...co by nie było wkońcu wyszła do nas i zaproponowała żebyśmy zrobili sobie razem zdjęcie.Jej znajomi kojarzyli dobrze gdzie jest Polska byli kiedyś na Słowacji.
Zanim się zjawiłem na Hawajach myślałem o tym żeby mieć na e-czytniku wgraną mapkę Europy z zaznaczoną Polską jakby mnie pytali żeby dokladnie pokazywać ludziom jednakże wiele osób bardzo dobrze właśnie kojarzyło naszą baśniową krainę piwem i wódką płynącą i nie było to konieczne:) Jeden azjata bardzo był zainteresowany skąd jestem i niedyskretnie próbował rozszyfrować napis na paszporcie, gdy go oświeciłem że Poland wiedział o ce be dzięki Euro 2012 które śledził. Wielkie nadzieje wiązałem z miasteczkiem Hawi gdyż jak wiadomo wszem i wobec to moja ksywka:) Na centrum miasteczka składało sie raptem pare budynków z różnymi fast foodami, lodziarniami i gadżetami niestety koszulki z napisem Hawi właśnie się skończyły a w zasadzie nie było niczego z tą nazwą więc kupiłem loda i tyle. Na szczęście plan by zrobić sobie ujęcie do klipu na tle znaku informacyjnego "Hawi Town" wypalił:)
Wieczorem mieliśmy zaplanowane pływanie z mantami, wypłynęliśmy jachtem w ocean płynęlismy godzinę i o dziwo znależlismy sie 100 metrów od przystani z której startowaliśmy, powrót trwał już raptem 10 minut:) Taki pic na wode żeby bylo za co wziąć więcej hajsu no ale nie ważne bo wrażenia były niesamowite - kolejna atrakcja wpisująca się w moje TOP 3. Dostaliśmy stroje, maski i rurki oraz makaron - gabke którą wkłada się miedzy nogi by utrzymać się płasko na powierzchni. Było mówione żeby włożyć gąbkę patrzec przed siebie i nie kombinować by nie zakłócać oglądania innym , oraz by nie dotykac mant nieprawdaż Zbyszku?:)
Zibi chciał widzieć lepiej więc zaczął się kierdosić, nie mógł zapanować nad nogami więc uciekały mu wprost na ludzi z naprzeciwka stąd pośród ciszy oceanu można było usłyszeć głosy : "Who is that guy? what is he doing?" :) No ale leże na wodzie zaglądam pod nią , widze na dnie nurków którzy nąświetlają plankton żeby zwabić manty,nigdy nie nurkowałem więc samo patrzenie na nich i na wypuszczane przez nich powietrze w postaci bąbelków robi na mnie duże wrażenie, zupełnie inny świat sie przedemną ukazuje. Czekam sobie czekam czekam aż nagle z tyłu podemną wypływa piękna manta, rozłożysta na jakieś 3 metry może 4, płynie powoli, majestatycznie z lewa do prawa ciesząc oczy wszystkich zebranych na tym spektaklu i znika za chwile za kotarą ciemnej głębi. Czytałem że jest to doświadczenie transcendentalne ...cokolwiek... jest niesamowite a zwierzę to jest zupełnie z innego świata. Pojawiła się jeszcze parę razy i gdy czas już nam się kończył, pojawiła się tuż obok na wyciągnięcie ręki i zaczęła robić fikołki, pokazując dokładnie swoje wnętrze i podbrzusze tak jakby wiedziała że czas na gwóźdź programu - główną atrakcję.
Zanim się zjawiłem na Hawajach myślałem o tym żeby mieć na e-czytniku wgraną mapkę Europy z zaznaczoną Polską jakby mnie pytali żeby dokladnie pokazywać ludziom jednakże wiele osób bardzo dobrze właśnie kojarzyło naszą baśniową krainę piwem i wódką płynącą i nie było to konieczne:) Jeden azjata bardzo był zainteresowany skąd jestem i niedyskretnie próbował rozszyfrować napis na paszporcie, gdy go oświeciłem że Poland wiedział o ce be dzięki Euro 2012 które śledził. Wielkie nadzieje wiązałem z miasteczkiem Hawi gdyż jak wiadomo wszem i wobec to moja ksywka:) Na centrum miasteczka składało sie raptem pare budynków z różnymi fast foodami, lodziarniami i gadżetami niestety koszulki z napisem Hawi właśnie się skończyły a w zasadzie nie było niczego z tą nazwą więc kupiłem loda i tyle. Na szczęście plan by zrobić sobie ujęcie do klipu na tle znaku informacyjnego "Hawi Town" wypalił:)
Wieczorem mieliśmy zaplanowane pływanie z mantami, wypłynęliśmy jachtem w ocean płynęlismy godzinę i o dziwo znależlismy sie 100 metrów od przystani z której startowaliśmy, powrót trwał już raptem 10 minut:) Taki pic na wode żeby bylo za co wziąć więcej hajsu no ale nie ważne bo wrażenia były niesamowite - kolejna atrakcja wpisująca się w moje TOP 3. Dostaliśmy stroje, maski i rurki oraz makaron - gabke którą wkłada się miedzy nogi by utrzymać się płasko na powierzchni. Było mówione żeby włożyć gąbkę patrzec przed siebie i nie kombinować by nie zakłócać oglądania innym , oraz by nie dotykac mant nieprawdaż Zbyszku?:)
Zibi chciał widzieć lepiej więc zaczął się kierdosić, nie mógł zapanować nad nogami więc uciekały mu wprost na ludzi z naprzeciwka stąd pośród ciszy oceanu można było usłyszeć głosy : "Who is that guy? what is he doing?" :) No ale leże na wodzie zaglądam pod nią , widze na dnie nurków którzy nąświetlają plankton żeby zwabić manty,nigdy nie nurkowałem więc samo patrzenie na nich i na wypuszczane przez nich powietrze w postaci bąbelków robi na mnie duże wrażenie, zupełnie inny świat sie przedemną ukazuje. Czekam sobie czekam czekam aż nagle z tyłu podemną wypływa piękna manta, rozłożysta na jakieś 3 metry może 4, płynie powoli, majestatycznie z lewa do prawa ciesząc oczy wszystkich zebranych na tym spektaklu i znika za chwile za kotarą ciemnej głębi. Czytałem że jest to doświadczenie transcendentalne ...cokolwiek... jest niesamowite a zwierzę to jest zupełnie z innego świata. Pojawiła się jeszcze parę razy i gdy czas już nam się kończył, pojawiła się tuż obok na wyciągnięcie ręki i zaczęła robić fikołki, pokazując dokładnie swoje wnętrze i podbrzusze tak jakby wiedziała że czas na gwóźdź programu - główną atrakcję.