Jak pewnie zrozumieliście, nie mieliśmy szczęścia meteorologicznego (no poza dwoma-trzema dniami). Musieliśmy znaleźć więc sposób na to, by zająć sobie jakoś czas podczas długich (całodziennych) opadów deszczu, tymbardziej, że przez opóźnienia samolotów, zostajemy na miejscu trochę dłużej niż było to przewidziane na początku. W końcu, mimo wszelkich perypetii, spędziliśmy wyśmienity czas na campingu Tipanie Moana. Jego nazwa oznacza w języku Rapa Nui kwiat plumerii białej, przepięknie pachnący i śliczny, rosnący dziko i gęsto na wyspie (na Moorei też było go pełno).
Właściciel campingu, Benjamin, to osoba o niespotykanym charakterze. Starszy sierżant w marynarce chilijskiej, który za dwa lata przechodzi na emeryturę. Zdecydował, że miesiące "wolnego" od morza przeznaczy na mały biznes na swojej wyspie ojczystej. Mimo, że ma dwoje pracowników, którzy zarządzają campingiem w czasie jego nieobecności, Benjamin przeznacza duuużo czasu na swoją "zabawkę". Pierwszego dnia, jak już wspominaliśmy, czekał na nas o 23h na lotnisku z naszyjnikami z kwiatów. Zawiózł nas do sklepu nocnego, bo nie mieliśmy nic do jedzenia. Zawsze chętny do rozmowy ze swoimi gośćmi (do których zwraca się "przyjacielu!") po hiszpańsku, angielsku, francusku i nawet po japońsku (kilka słów i wyrażeń ale mimo wszystko :p).
Ale... istnieje bardzo duża rywalizacja między wyspami polinezyjskimi - powiedzmy, że chodzi o zdrowe współzawodnictwo, którego podstawą jest duma z własnej ojczyzny. I kiedy powiemy Benjaminowi, że na Moorei zjedliśmy kolację przygotowaną w 'umu' (pamiętacie chodzi o tego podziemnego grilla), jego odpowiedź będzie ostra: "Łeeee, oni wcale nie umieją go dobrze przygotować, ja jestem mistrzem tej techniki! Nie wierzysz mi? Mogę ci nawet jutro zrobić 'umu' jeśli chcesz!".
Oczywiście chcieliśmy! Jak pamiętacie, 'umu' jest żmudne i kosztowne w przygotowaniu. Rezerwuje je się w Polinezji na rodzinne święta (śluby, narodziny, etc.). I to dlatego, gdy jest się turystą, ciężko jest spróbować tego specjału (no chyba że się zwyczajnie wypłacić w Tiki Village). A następnego dnia rano, jak Benjamin obiecał, tak zrobił!!!
Tutaj byliśmy przyjęci jak goście, a nie jak klienci, skąd ten specjalny punkt poświęcony campingowi. Dla ciekawostki dodam, że to najtańsze zakwaterowanie (kilkuosobowe pokoje i namioty) na całej Wyspie Wielkanocnej!
Link do artykułu "Camping Tipanie Moana" na naszej stronie.