Podróż Trzecie spotkanie z Australią. Queensland - Adelaide - Blue Mountains - do 3 razy sztuka



2013-03-09
W międzyczasie zrywa się burza. Wiatr łamie drzewa na naszej drodze. Marek jednak postanawia, że prześpimy się już w Górach Błękitnych i resztkami sił przejeżdżamy ostatnie 130 km poprzez serpentyny górskich dróg. Dojeżdżamy do Blackheath - uroczej miejscowości niedaleko Katoomba i zjeżdżamy na parking obok punktu widokowego na Royal Canyon. To podobno przeurocze miejsce, ale zupełnie poza programem zagranicznych wycieczek tak masowo odwiedzających pobliską Katoombę. Wierzę na słowo, chociaż jak zwykle w tych górach niczego nie widzę. Jest już późna noc, leje jak z cebra i wieje wiatr o sile bliskiej huraganu. Zaparkowaliśmy z daleko od wielkich drzew , które w razie złamania mogłyby uszkodzić auto i nas razem z nim.
Szybko zasypiamy.
Nagle budzi mnie krzyk "wstawamy", "wstawamy"!!! Marek drze sie w niebogłosy. Ja jestem jeszcze nieprzytomna...o co mu chodzi? myślę. Nagle uświadamiam sobie , że widzę słońce.Szybko się zbieram i biorąc aparat wyskakuje z auta. Pędzimy na jeden z pobliskich punktów widokowych. To, co ukazuje sie moim oczom , to prawdziwy raj. Jesteśmy na wysokim płaskowyżu. Pod nami głębokie na 500-700m doliny wypełnione chmurami. Z płaskowyżu w te doliny licznymi wodospadami spływa ogromna masa wody , którą przyniósł wczorajszy dzień. Przechodzimy, a właściwie przebiegamy parę szlaków , robiąc po drodze wiele zdjęć. Wracamy do auta, by podjechać do tych sławniejszych miejsc...wreszcie chciałabym zobaczyć legendarne Trzy Siostry. No i moja cierpliwość zostaje nagrodzona. Mam przykład dosłowności powiedzenia, że do trzech razy sztuka. Widok faktycznie imponujący. Gęste chmury zalegające doliny dodają tutaj jakiegoś niebiańskiego pierwiastka. Spektakl jednak już niedługo się kończy. Chmury w dolinach przerzedzają się, a na słońce nachodzą wysokie nimbusy z nad Pacyfiku. Postanawiamy jechać do Sydney, w którym będę po raz trzeci. Cieszę się bardzo, bo bardzo polubiłam to miasto.Po drodze do centrum miasta skręcamy do parku olimpijskiego - tego samego w którym odbywało się większość zawodów olimpiady w Sydney w roku 2000. To wielkie nagromadzenie monumentalnych budowli wygląda jak kadr przeniesiony z surlealistycznego filmu o jakiejś postapokaliptycznej wizji. Jest tu niemal całkowicie pusto. Teren, który w czasie olimpiady goscił sporo ponad 1 milion ludzi dzisiaj z rzadka odwiedzany przez zabłąkanych turystów.Zawodów, czy innych wydarzeń jest tu niewiele , gdyż wynajęcie obiektów jest horrendalnie drogie....czy brzmi to znajomo? 13 lat temu...w zeszłym roku ktoś mógł chyba wyciągnąć jakieś wnioski.
Jedziemy na słynny Harbour Bridge - chciałabym go zobaczyć po raz ostatni. Po stronie Kiribili znajdujemy miejsce na parking ( co nie jest proste przy gabarytach naszego auta), zamykamy drzwi i promem płyniemy do centrum miasta. Tutaj staramy sie jeszcze połazić tam, gdzie jeszcze nie byłam, robimy kółko zawieszoną wysoko w powietrzu kolejką jednotorową, a później chodzimy po sydnejskich pubach. Przypadkiem trafiamy do jednego z najstarszych w Sydney, a tym samym i w Australii - do pubu Angel. Anioł udekorowany w styly art deko prezentuje sie naprawdę zachwycajaco. Po kolacji wracamy do naszego auta i wyjeżdżamy z Sydney. Jutro musimy przejechać ponad 1500km i wolelibyśmy dlatego uniknąć rannego przebijania sie przez Sydney, które z pewnością zajęłoby co najmniej dwie godziny. Wyjeżdżamy więc na obrzeże miasta - do miejsca, które już dobrze znam , z widokiem na Wallonggongg i słynny Clif Bridge. Mamy nadzieję,że rano przywita nas wspaniały widok, gdyż stoimy na parkingu nad niemal 400 metrowym klifem. Jednak nocą wiatr robi się wręcz huraganowy. Autem tak kołysze, że nie bardzo możemy spać i ciągle sie obawiamy,że wiatr zepchnie nas ze stoku w morską otchłań. Wprawdzie tak sie nie stało, ale jednak nie była to najlepiej przespana noc.
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Park Olimpijski w Sydney
  • Park Olimpijski w Sydney
  • Park Olimpijski w Sydney
  • Park Olimpijski w Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney