Tego dnia mamy zamiar zobaczyć Grabarkę. Miejscowi radzą nam by zamiast jechać zaplanowaną trasą przez Siemiatycze, skorzystać z promu na Bugu do Niemirowa, co znacznie skróci drogę. Po dotarciu nad brzeg okazuje się, że prom do niewielka łódka na linie do której z trudem mieszczą się dwa samochody osobowe. Ten prom napędzany jest za pomocą rąk a raczej specjalnego drąga. Jakie było nasze zdziwienie jak ‘operatorem’ okazała się kobieta! Jak stwierdziła zastępuje męża, który się ‘pochorował’. Po przepłynięciu ucięliśmy sobie miłą pogawędkę z panią operator, ku jej uciesze bo jak stwierdziła dla niej to jedyna rozrywka z przyjezdnymi porozmawiać. Oczywiście pierwsze o co zapytaliśmy dlaczego nikt nie zastosuje jakiegoś silnika do napędu bo przecież XXI wiek a tu prom napędzany rękami i to kobiety… Bardzo się na to stwierdzenie obruszyła i stwierdziła, że straciłaby z mężem pracę a to tu jedyna dostępna praca i ta posada to marzenie wszystkich mieszkańców wsi. Wypaliła jednego papierosa, potem drugiego… Na przeciwległym brzegu zniecierpliwieni kierowcy klaksonami przywoływali prom… Pani operator tylko krzyknęła, że jak się nie podoba to niech jadą przez Siemiatycze… Klaksony potulnie zamilkły.
Niemirów to wieś, jak się dawniej określało, letniskowa na samej granicy z barokowo-klasycystycznym kościołem stojącym na dużym rynku.
Dojeżdżamy do Mielnika. W miejscowości tej wpływy wschodniej kultury i prawosławia zawsze były dość silne. Naszą uwagę zwraca stojąca na wzgórzu XIX-wieczna cerkiew. W środku jest pop, który bardzo się ucieszył z naszej wizyty i z zapałem zaczął opowiadać o swojej parafii, prawosławiu. Pochwalił się m.in. tym, że w Mielniku współczynnik wyznawców prawosławia do całości mieszkańców jest najwyższy w Polsce. Z czasem jego opowieści przybierały coraz dziwniejsze treści i jak próbował nam wmówić że zbrodnia katyńska jest bezpodstawnie nagłaśniana przez Polaków stwierdziliśmy, że na nas już czas…