Po paru godzinach dojeżdżamy do Port Campbell, miejsca obok którego znajduje się park narodowy zawierający większość atrakcji kojarzonych  z Great Ocean Road. W tym miejscu postanowiliśmy zostać na noc. To jedno z niewielu miejsc w Australii, gdzie niemożliwe jest rozbicie namiotu gdzie popadnie. We wszystkich nadających się do tego miejsc widzimy złowrogie zakazy. Zostajemy więc na campingu.Wieczorem idziemy na piwo do jednego z lokalnych pubów. Jest piątek wieczór, więc zabawa jest już w stanie mocno zaawansowanym. Spotykamy gang bajkerów. Moje skojarzenia i doświadczenia z dotychczasowego życia zaczynają wydzwaniać alarm. Bajker, w mojej świadomości, to agresywny bandyta...jeśli w pubie to z pewnością pijany. Niestety - życiowe doświadczenie można roztrzaskać o przysłowiowy kant....no - stołu oczywiście :) Brodacze w skórzanych kurtkach i kamizelkach okazują się nadzwyczaj sympatycznymi i miłymi ludźmi, w dodatku czesto doskonale wykształconymi :) Znaczy awantury nie będzie...to nie amerykański film drogi :)

Nazajutrz wyjeżdżamy raniutko do słynnych 12 Apostołów. Od tej formacji zaczynamy zwiedzanie. Światło do...niczego. Marek wściekły. Robimy parę fot i jedziemy w odwrotnym kierunku, do mało przez turystów znanej Bay of Islands. Tutaj jesteśmy absolutnie sami, a pogoda zaczyna się robić nieco ładniejsza.

Po godzinie decydujemy sie jechać na powrót na wschód do najsłynniejszych formacji skalnych. Światło zrobiło sie super...szkoda tylko , że nie jest już wcześnie rano.Marek  funduje mi przelot helikopterem, o czym dowiedziałam się dopiero w momencie, kiedy ktoś już lekko mnie popychając prowadzi do latającego wehikułu. Gdybym miała więcej czasu na myślenie z pewnością bym stchórzyła. Jednak niemal bezwiednie ląduję na fotelu obok pilota i helikopter wzlatuje w powietrze.Jest maleńki jak biedronka,a ja myślę,kiedy spadniemy do wody. To, co widzę w dole, to prawdziwe cudowności. 15 minut mija w ekspresowym tempie. Po ogromnych wrażeniach z przelotu nad tym cudownym wybrzeżem lądujemy i tylko w dowód na to , że nie był to sen mam kilka zdjęć potwierdzających,że naprawdę leciałam.Wracamy jeszcze do paru miejsc, w których już byliśmy rano. Wydaje się, że pomimo tego, iż światło jest już o wiele wyższe,to jednak jest ono zdecydowanie bardziej sprzyjające,niż było wcześnie rano. Tak naprawdę byłam na Great Ocean Road dwa razy i zdjęcia były robione podczas obu wyjazdów. Nie chcę jednak mnożyć "bytów" i stąd staram się połączyć ze sobą podobne podróże.

  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • Bay of Islands
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Mój lot helikopterem
  • Widok z góry
  • Widok z góry
  • Widok z góry
  • Widok z góry
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Cmentarz  ofiar katastrofy Loch Ard
  • Cmentarz ofiar katastrofy Loch Ard
  • Trytoma groniasta