Podróż Drugie spotkanie z Australią - Grampians



Po 40 km przekraczamy granice stanu z Victorią i niedługo później wjeżdżamy do pierwszego większego miasta po drodze - 45 tysięcznego Horsham. Jeszcze 80 km i będziemy w Halls Gap – maleńkiej miejscowości w sercu gór Grampians, To nasz cel i tam będziemy spali.

Do Halls Gap dojeżdżamy głęboką nocą. Przejeżdżamy maleńkie, turystyczne miasteczka, będąc świadkiem prawdziwej inwazji kangurów na miejscowe trawniki. Mamy wrażenie, że miejscowe władze chcą zaoszczędzić na koszeniu trawy i stad pewnie przychylnym okiem patrzą na setki kangurzych osobników , włóczących się nocami po uliczkach i trawnikach. Przejeżdżamy Halls Gap i niedaleko skręcamy na pole biwakowe. Jest ono płatne, ale bez recepcji. Po prostu do słupa przybita jest skrzynka, a w niej formularze rejestracyjne, Należy wpisać datę przyjazdu i rejestrację samochodu, oraz na ile nocy. Oplata AUD 11 za noc. Czyściutkie toalety i prysznice, przygotowane ławki i stoliki przy każdym placu do rozbicia namiotu, przygotowane miejsca na grilla. Wszędzie kosze na śmiecie. Wszystko pięknie i schludnie ...i tak je trzeba zostawić,kiedy się wyjeżdża.Wszyscy to robią,dlatego jest idealny porządek.Na sporej wielkości polu jest jeszcze ze 3 auta ( nie jesteśmy pewni, bo jest naprawdę ciemno, a do tego siąpi deszcz).

Rano Marek budzi mnie wręcz w jakimś amoku. Krzyczy "wstawamy", "wstawamy" ( to jego "dowcipna" strona na horror budzenia przed szóstą rano, gdy spać poszliśmy 3 godziny wcześniej). Nie bardzo wiem o co chodzi, bo przytomność jeszcze nie wróciła. Widzę tylko, że Marek jest w amoku. Coś słyszę o cudownym świetle, że musimy się bardzo śpieszyć. Czuje, że jedzie jak szaleniec, ostrymi zakosami , wysoko pod górę. Wyjeżdżamy ponad piętro wysokich drzew , dosięgając czegoś w rodzaju eukaliptusowej kosówki. Ciągle mu coś nie odpowiada, ciągle krzyczy, że to nie to.Wreszcie stajemy, wiatr wręcz huraganowy i  bardzo zimny.Ja przytomnieję,Marek jest wściekły. Dla mnie jest pięknie, ale on twierdzi, że to "pasztet" w porównaniu z tym, co było wcześniej. Zły jest okrutnie. Robi parę fotek ( ja nawet nie wychodzę z auta na ten wiatr i ziąb) i jedziemy. Ten jego fotograficzny”fiś” i szukanie światła wiele razy dało mi się we znaki.Decydujemy się na odwiedzenie paru najbardziej znanych miejsc w Górach Grampians. Pogoda jest bardzo zmienna, od chwilowego słońca po bardzo gęstą mgłę. Wiatr też  bardzo zmienny - chwilami całkowity spokój, a za moment prawdziwa wichura. Zdjęć robimy nie za wiele i postanawiamy przejechać dalej , w kierunku Great Ocean Road.

  • Giant Koala
  • Inwazja
  • Kolacja na biwaku
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians