Nazajutrz trochę objazdu po mieście i jedziemy do Gór Błękitnych. Marek mówi, że może tym razem się uda. Niestety czym wyżej wjeżdżamy, tym bardziej oczywistym staje sie , że i tym razem nie będzie mi dane zobaczyć te góry. Zaczyna lać jak z cebra i nie widać, żeby miało się polepszyć. Szukamy noclegu i znajdujemy go w świetnym pubie przy głównej drodze. Widać, ze jest to popularne miejsce, bo gości w środku tłum, pokoje też niemal wszystkie zajęte. Został tylko jeden, ale za to z ogromną łazienką i wielkim jacuzzi. Na dole w barze leją z kraników bardzo wiele rodzajów piwa. Zaczynamy od Guinessa, ale poźniej przechodzimy na cudowne ale od Little Creatures...pycha!
Rano wstajemy i ruszamy do punktów widokowych. Pogoda nie wróży jednak niczego dobrego. Na miejscu okazuje się, że wróżby mają pokrycie w rzeczywistosci, co widać na zdjęciach :( Nie pozostaje nam już nic innego, jak tylko udać się w drogę powrotną.
Rano wstajemy i ruszamy do punktów widokowych. Pogoda nie wróży jednak niczego dobrego. Na miejscu okazuje się, że wróżby mają pokrycie w rzeczywistosci, co widać na zdjęciach :( Nie pozostaje nam już nic innego, jak tylko udać się w drogę powrotną.