Jedziemy tym razem inną drogą - prosto na zachód i z drogą, którą znam już z poprzedniej wycieczki połączymy się w mniej więcej w połowie, w miejscowości Hay. Droga mocno opada i powoli deszcz ustępuje coraz śmielej wychodzącemu słońcu. Przed Penrith słońce świeci już pełną gębą, a obok drogi znajdujemy ogromny sklep z owocami. Truskaweczki w lutym?Pycha!!!! Są tak aromatyczne, jak te w Polsce, a nie wodniste, jak w Południowej Australii. Marek mówi ,że skoro są truskawki, to kupi mi do nich zimnego szampana. Okazuje się to strzałem w dziesiątkę, gdyż następne tysiąc kilometrów trasy, to zmiany raczej gołym okiem niezauważalne, a szampan czyni krajobraz bardziej znośnym, a wręcz psychodelicznym :). Nad ranem dojeżdżamy do Adelaide. Na liczniku ponad 5 tys km.
Zdjęcia i tekst są moje i Marka.