Następnym punktem programu było miasteczko w którym postanowiliśmy się zatrzymać na noc. Shanklin uważane jest za najbardziej popularny kurort wyspy, tytuł ten zawdzięcza ono przede wszystkim swojej ogromnej piaszczystej plaży, ale oferuje też kilka innych atrakcji przyciągających rzesze turystów.
Ciekawie prezentuje się część miasteczka zwana „starą wsią” (Shanklin Old Village), gdzie zachowały się najstarsze budynki miasta w których mieszczą się sklepy z pamiątkami, a także przeróżne kawiarnie, hotele i oczywiście puby. Prawie wszystkie budynki w tym rewirze, są pokryte strzechą, co sprawia wrażenie (gdy akurat nie ma samochodów), jakbyśmy przenieśli się 500 lat wstecz, albo weszli na plan jakiegoś filmu historycznego. Jeżeli ktoś szykuje się na kolację w tej okolicy w sezonie, albo w weekend, zalecam zrobienie rezerwacji, bo bardzo trudno gdziekolwiek znaleźć stolik.
Innym popularnym miejscem, szczególnie wśród dzieci jest Shanklin Chine, najstarsza atrakcja turystyczna wyspy. Jest to coś w rodzaju parku botanicznego utworzonego w bardzo wąskim i stromym wąwozie. Podobno można się tutaj natknąć na rude wiewiórki, co jest rzadkością w Anglii, niestety nie było nam to dane. Ciekawostką jest że w czasie lądowanie w Normandii, przez park przechodziła rurociąg PLUTO (Pipe Line Under the Ocean, nic związanego z Disneyem), który zasilał wojska sprzymierzone po drugiej stronie kanału w paliwo. Na miejscu można zobaczyć jego pozostałości.