Rano wyjechaliśmy z Page i do Wielokiego Kanionu dojechaliśmy ok 13:00. Niewiele mieliśmy czasu do zachodu słońca, ale postanowiliśmy zobaczyć jak najwięcej. Wjechaliśmy wschodnią bramą i jechaliśmy 40 km trasą widokową Desert View Drive aż do Grand Canyon Village. Zatrzymywaliśmy się kolejno przy punktach widokowych Desert View, Navajo Point, Lipan Point. Widoki były obłędne, panorama z rzeką Kolorado w dole robi wrażenie. Następnie zrobiliśmy krótki przystanek w Tusayan Museum, które poświęcone jest Indianom Hopi (wstęp bezpłatny). Kolejnym punktem widokowym, do którego dojechaliśmy był Moran Point. Wszyscy zgłodnieli więc zatrzymaliśmy się na polanie piknikowej Buggeln i zjedliśmy obiadek składający się z owoców, ciastek itp. Kolejnym punktem był Grandview Point. Widać stąd Horseshoe Mesa. Według mnie z tego punktu widoki były najpiękniejsze. W tym miejscu postanowiliśmy też zmienić punkt widzenia i zeszliśmy trochę w dół szlakiem Grandview Trail. Wystarczy taka niewielka zmiana położenia, a widoki poniżej krawędzi kanionu są zupełnie inne. Po powrocie do samochodu udaliśmy się do kolejnego punktu widokowego, Yaki Point. Następnym przystankiem w parku był Grand Canyon Village. Oczywiście zobaczyliśmy widok z Mather Point. Tu też bawiliśmy się naszyli cieniami. Powychodziły ciekawe zdjęcia, ale ludzie dookoła nie bardzo wiedzieli o co nam chodzi. Weronika postanowiła pójść na oddaloną „półkę” by zrobić sobie zdjęcie na krawędzi. Iwonka poszła ją asekurować – im bliżej krawędzi tym niżej na czworaka. Niezapomniane! Za każdym razem gdy któreś z nas podchodziło do krawędzi kanionu Iwona odwracała głowę w przeciwną stronę i prosiła nas abyśmy odsunęli się bo na pewno spadniemy :) Zostawiliśmy samochody na parkingu w Village i wsiedliśmy w shuttle bus na czerwonej trasie, Hermit Road. Droga ta jest zamknięta dla prywatnych samochodów od marca do listopada. O ile przy wszystkich dotychczasowych punktach widokowych nie mieliśmy problemu z zaparkowaniem samochodu, bo miejsc było bardzo dużo, to w Village chwilę musieliśmy poszukać. Naszym celem było dotrzeć do miejsca skąd będzie piękny widok na zachodzące słońce. Dojechaliśmy do Mohave Point i stwierdziliśmy, że jest pięknie i nie ruszamy dalej w stronę The Abyss. Zachód był przepiękny, a zdjęcia powychodziły obłędne. Usiedliśmy na krawędzi i obserwowaliśmy. Po zachodzie robi się chłodno, więc warto zabrać ze sobą jakąś bluzę. Wsiedliśmy w autobus i wróciliśmy do Village, po drodze mijając na drodze wielkiego łosia z małym łosiem. Od momentu kiedy zajdzie słońce są jeszcze 3 autobusy do Village, więc warto się pilnować by nie maszerować po ciemku tych kilkunastu kilometrów. Po dotarciu do samochodu było już ciemno i pojechaliśmy do zarezerwowanego wcześniej motelu we Flagstaff, po drodze zatrzymując się w Taco Bell. Droga zajęła nam ok. 1h.
Utkwił mi w głowie taki fragment filmu (niestety nie pamiętam tytułu) gdzie 2 bohaterów staje nad krawędzią Grand Canyon i po ok. 1 min ciszy poświęconej na przyglądanie się jeden mówi do drugiego „no to by było na tyle” i odjeżdżają. Ja mam poczucie ogromnego niedosytu. Bardzo bym chciała przyjechać w okolice Wielkiego Kanionu przynajmniej na tydzień. Na pewno bym zeszła na 2-3 dni do kanionu z noclegiem na kempingu, wybrałabym się na spływ rzeką Kolorado, przeleciała się nad kanionem helikopterem, udałabym się nad wodospad Havasu Falls. Jest tam tyle pięknych szlaków, że nie nudziłabym się.